wtorek, 28 października 2014

Zbiera we mnie "Furia"! Czyli dobre złego początki...

Heyka!


Dzisiejszy temat tylko zahacza o tematykę tego bloga, ale po prostu nie mogę przejść obojętnie obok tego filmu. Wczoraj udało mi się wraz z kilkoma znajomymi oglądnąć "Furię". Jako, że krytyk filmowy ze mnie żaden, to nie będę rozpisywał się nad "warstwą emocjonalną" czy "artystycznym odbiorze" filmu. A jedynie postaram się oddać swoje prywatne odczucia w tym temacie. (uwaga spoilery, ale z drugiej strony historia jest tak banalna i przewidywalna, że możecie czytać dalej - nic nie stracicie) ;-)


Na starcie muszę napisać, że film mi się podobał. MIMO WSZYSTKO!!! :-) Bo scenarzysta i reżyser strasznie starali się aby ten efekt mi zepsuć! Ale po kolei. O co chodzi? Jest kwiecień 1945. Wojna chyli się ku końcowi, a pancerne wojska niemieckie przewyższają naszych pancerniaków zarówno technologicznie jak i ilościowo(!) Co KURA?!? No dobra może się przesłyszałem. (na szczęście się przesłyszałem a właściwie przeczytałem bo to wina tłumacza w originale brzmi to: "American tanks were outgunned and out armored....", które bardzo pokrętnie można potraktować przy tłumaczeniu, że mieli więcej pancerza czyli musieli mieć więcej czołgów) :-) Oglądam dalej. Jest nieźle. Powiem więcej jest NAPRAWDĘ DOBRZE. No dobra pomijam tu niemieckiego oficera na koniku, który wybrał się na przejażdżkę między wrakami czołgów, które notabene mają za chwilę zostać ostrzelane przez artylerię. Ale reszta jest OK! Jest brud, smród, i ... ubóstwa nie ma ale za to ciała spychane do rowu przy pomocy lemiesza i setki rannych w obozie amerykanów są! Wojna jak się patrzy. Widać, że wszyscy są zmęczeni i zrezygnowani. Wyposażenie i mundury dobrane z niezwykłą dbałością o szczegóły. Nawet taka pierdołka jak to, że Brat Pit używa zdobycznej broni, STG44 która nie miała sobie równej w tamtym okresie pokazuje jego status weterana! Do załogi tytułowej "Furi" czyli Shermana 76mm trafia zupełnie zielony rekrut. Zapowiada się nieźle. Szkolenie przechodzi na miejscu "otwórz klapkę możesz strzelać, zamknij klapkę - teraz nie możesz" i jazda do akcji. Na szczęście nie ma tu patosu i wąchania własnych bąków jacy to amerykańscy żołnierze byli dobrzy i wspaniali.  I już podczas przejazdu do miejsca walk pluton traci Szermana dowodzenia trafionego i spalonego przez celny strzał z pancerfausta oddany przez Hitlerjugend. Moment zawahania "nowego" i cała załoga płonie w czołgu a dowódca ogarnięty płomieniami strzela sobie w łeb na jego oczach!


Dalej jest jeszcze lepiej. Pierwsza potyczka wygląda znakomicie. Wiadomo maniacy będą się czepiać, że taktyka nie ta, że Niemcy strzelają jak szturmowcy z Gwiezdnych Wojen, ale efekt jest super. Reżyser pojechał trochę po bandzie pokazując jak Brat Pit próbuje złamać "nowego" zmuszając go do rozstrzelania więźnia, przy którym znaleziono amerykański płaszcz. Ale w sumie scena jest jak najbardziej na miejscu. A napięcie po stoczonej potyczce, w której otarli się o śmierć trochę "usprawiedliwia" takie zachowanie.

 
Następne sceny są równie dobre. Zdobywanie miasta kojarzy mi się z najlepszymi scenami tego typu, z gatunku filmów wojennych. Nie bardzo jest się do czego przyczepić. Natomiast przegadana dłużyzna, która następuje po zdobyciu miasta jest jakby nie na miejscu. Tak jakby reżyser w  50 minucie filmu przypomniał sobie, kurde jestem w połowie a wykorzystałem już 3/4 funduszy na efekty specjalne. Trzeba trochę wyhamować! To przez następne 25 minut pokaże, jak chłopaki jedzą śniadanie! Ja rozumiem - głębia przekazu. Ja rozumiem, że trzeba trochę "warstwy emocjonalnej". Ale nie do takiego filmu!!! Kurde z filmu wojennego w połowie postanowili zrobić dramat wojenny. No totalna schizofrenia! Zwłaszcza że chwilę później następuje, moim zdaniem najlepsza scena tego filmu! Oglądnijcie sobie:



Oczywiście to niepełna scena, i nie robi takiego wrażenia jak na ekranie filmowym, ale można zobaczyć o co mi chodzi. Werter co prawda czepiał się że taktyka Tygrysa była trochę nie na miejscu. Że nie w pełni wykorzystał swoją przewagę. Ale nie każdym Tygrysem dowodził Wittmann, zwłaszcza pod koniec wojny. Gdy załogi niemieckich czołgów były często niedoświadczone. Poza tym gdyby wykorzystał całą przewagę film skończyłby się na tej scenie. :-) I wiecie co 1000 razy wolałbym, żeby tak było gdyż to co dzieje się potem to już tylko o pomstę do nieba woła!!!


Jak mogliście przeczytać powyżej do tego momentu, nie licząc małej dłużyzny w środku filmu, byłem oczarowany. Jednak zakończenie przygotowane przez reżysera filmu najpierw mnie zaskoczyło a potem już tylko zniesmaczyło. Zapytacie pewnie czemu wrzuciłem zdjęcie z 300? Otóż dlatego, że nasza dzielna załoga postanawia pobawić się w Leonidasa i poświęcić się w imię wyższego dobra, starając się powstrzymać przeważające siły wroga uszkodzonym czołgiem! Ja pierdzielę. Ok dało się to zrobić! Jak bardzo chcieli właśnie tak zakończyć, mieli do tego pełne prawo. Ale wykonanie mnie przerosło. Bo było po prostu głupie! Leonidas przynajmniej potrafił wykorzystać przewagę terenu, a nasi pancerniacy walczą tam gdzie stanęli. Po prawej rzywopłot pozwalający podejść pod sam czołg po lewej budynek dający osłonę piechocie. No po prostu wymarzony teren do ataku na czołg! Ale na boga nie do obrony!


Kurde dało by się to nawet jakoś wytłumaczyć. Głupa scena: wjechaliśmy na minę patrzymy na pole po prawej a tam MINES!!! na tabliczce. I już sprawa prawej flanki załatwiona do tego ujęcie kilku Niemców wbiegających na pole i wysadzanych w powietrze! Do tego dom oddalony o paręset a nie o kilka metrów, i reszta to otwarte pole. I już cała akcja wygląda bardziej prawdopodobnie! Mamy karabiny maszynowe, gruby pancerz, który przeciwnik może przebić tylko z krótkiej odległości. W czasie I Wojny Światowej para CKMów potrafiła zatrzymać natarcie kilkuset ludzi! Druga opcja? Po co unieruchamiać czołg od razu? Już widzę te sceny przejeżdżającego na pełnej prędkości czołgu strzelającego z wszystkich karabinów. Nawet można by skończyć tak jak  w originale, po prostu jeden ze strzałów z pancerfausta trafia w gąsienicę. I mamy unieruchomiony czołg!


Ale nic to. Bo przecież elitarna jednostka Niemiecka SS, przedstawiona jest jak ostatnie łamagi! Nie dość że maszerując w pobliżu frontu podśpiewują sobie niczym wilkołaki z Pana Kleksa a odgłosy jakie wydają kojarzą się tylko z hordami Sarumana w Władcy Pierścieni. To jeszcze po drodze gubią wszystkie Pancerfausty, które widać wyraźnie w scenie przemarszu. Naliczyłem co najmniej 5 na oddział, a gdy przychodzi do walki oddają w sumie może ze cztery niecelne strzały. Za to ostrzał z karabinów maszynowych kładą skutecznie. Szkoda tylko, że nie wpadli na to że tego typu taktyka jest zupełnie nieskuteczna! No i zamiast flankować rzucają się prosto pod karabiny maszynowe naszych dzielnych bohaterów! No po prostu szkoda słów...  Efekt końcowy bardziej pasuje do "Bękartów Wojny" niż do poważnego kina wojennego, do którego aspirowała "Furia".
Podsumowując - film miał potencjał na naprawdę kawał dobrego filmu wojennego, który niestety został całkowicie roztrwoniony przez ostatnią scenę.   
A na zakończenie, żeby zachować odrobinę optymizmu. Polacy nie gęsi swoją "Furię" mają!!! ;-)


Pozdrowienia!



poniedziałek, 27 października 2014

X-Wing

Heyka!


Ostatnio sporo czasu spędziłem w poszukiwaniu mojego ulubionego statku ze świata Gwiezdnych Wojen, a mianowicie Milenium Flakona :-) po sklepach w internecie! Niestety po przeleceniu Kessel Run-u po sklepach poniżej 12 parseków nie udało mi się znaleźć ani jednej dostępnej sztuki! A znalazłem już oferty po 160zł wykupione do zera!


Ku mojemu przerażeniu zauważyłem, że problem dotyczy nie tylko Falkona. Wszystkie starsze (tzw II fala) statki powoli odchodzą do krainy wiecznych łowów. I perełki takie jak A-Wing czy TIE Interceptor, właściwie są już niedostępne! :-( O zgrozo zestawy startowe też się kończą! Można gdzieniegdzie kupić jeszcze pojedyncze egzemplarze ale to właściwie resztki!  Czy znaczy to że weszliśmy w właściwie martwą grę? I będziemy mieli problem z zakupami nowych modeli? Sprawę myśliwców ratują jeszcze dodatki "Aces of..." gdzie można dostać dwa Interceptory lub parę A-wing B-wing. Ale sprawy pozostałych statków w tym mojego ulubieńca to nie rozwiązuje.

Otóż na szczęście nie jest tak tragicznie i gdzieś w galaktyce tli się jeszcze ziarenko rebelii. :-) Polski dystrybutor X-winga zapowiedział dodruk wszystkich braków!
 http://galakta.pl/plany-wydawnicze/plany-wydawnicze-dodruki/
I już w Listopadzie będzie można cieszyć się nowym wydaniem podstawki a w grudniu ma wyjść ponownie II fala modeli!




I na tym nie koniec dobrych wiadomości bo na tej samej stronie znalazłem informacje o dacie wydania polskiej fali V oraz dodatkach, które planowane są na 2015r.
http://galakta.pl/plany-wydawnicze/plany-wydawnicze-nowosci/








Tak, że przyszłość X-winga wygląda całkiem pomyślnie! I tym pozytywnym akcentem kończymy dzisiejsze wypociny. :-)

Pozdrawiam!






niedziela, 26 października 2014

Szybka Piłka!

Heyka!

Brak czasu dokucza mi coraz bardziej. :-( Co widać po aktywności na blogu... Dzisiaj, jako że dostaliśmy godzinkę w prezencie (właściwie w pożyczce) miałem wreszcie chwilkę aby zerknąć co nowego. I momentalnie wygrzebałem to:


Miło wiedzieć, że Prodos nie siada na laurach, tylko cały czas pracuje nad nowym stuffem!


Szkoda tylko, że wszystkie nowości wychodzą właściwie tylko do Bauhausu. :-) Ja osobiście najchętniej zobaczyłbym Wolfbane do Imperialu. Ale na razie ani widu ani słychu...


Ok szybki pościk wrzucony, żeby pokazać, że jeszcze żyje. Jutro mam wolne w pracy (bo młody znowu chory) więc pewnie znajdę chwilkę,żeby wrzucić coś bardziej konkretnego.

Pozdrawiam.

piątek, 17 października 2014

Gość w dom Bóg w dom.


Heyka!


Dzisiejszy wpis sponsorowany jest przez literki M(ichor) i B. oraz przez liczbę 2 (startery). Z czystej złośliwości zostawiam pisownie i gramatykę bez zmian :-) Więc bez dalszych wprowadzeń:



X-WING
4 TIE vs 2 X-WING
Czujniki dalekiego zasięgu wykryły dwa X-wingi poruszające się przez pole asteroid, Lord Vader wyczuwając, iż w jednym z nich znajduje się Luke Skywalker wysłał swojego najlepszego pilota Maulera Mithela wraz z wsparciem w postaci 3 innych TIE, aby odcięli drogę rebelianckim maszyną i zniszczyli wroga.


Stół 80x80 udekorowany dużą (jak się okazało na pierwszą grę zbyt dużą) ilością asteroid. Statki klasycznie naprzeciw siebie i zaczynamy.




Pierwsza tura
Tie agresywnie do przodu skracając dystans, natomiast nieszczęsni rebelianci zaskoczeni nagłym pojawieniem się TIE powoli jakby wyczuwając dopiero maszyne do przodu.
Druga tura
Po pierwszym manewrze okazało się iż pilot jednego z TIE znajduje się na kursie kolizyjnym z asteroidą i prubująć panicznie mienić kierunek lotu prześlizgną się blisko jednej z nich lecz skalny odłamek uszkodził prawy panel słoneczy. Pierwsza krew za nami . W tym czasie X-Wingi trochę już otrzosnięte z pierwszego zaskoczenia przesuwają się na moje lewe skrzydło.



Ale i one nie ustrzegły się błędu i skrzydłowy Luka przelatuje prze pole asteroid na szczęście dla niego bez strat.


Wyjście na moje lewe skrzydło udało się lecz moje TIE tylko na to czekały odwarcając ciąg zmieniły kirunek i nagle X-wingi znalazły się w nieciekawej pozycji z TIE na plecach.Oczy w

 
Oczywiście jeden z moich statków pilotowanych najwyraźniej prze kobietę pomylił lewą z prawą i mocno oddalił się od strefy walk.


Kolejen tury to ucieczka X-Wingów lewą stoną w stronę swojej krawędzi i duż błędów w mojej nawigacji co spowodowało iż ostatecznie Pan B atakował dwoma X moje Dwa TIE gdyż pozostałe znajdowały się zbyt daleko a kiedy doleciały do strefy walki to tylko po to aby zginąć.
Pierwsza walka zakończyła się niekestionwanym zwycięstwem Pana B. 


Druga misja
Dwa rebelianckie satelity muszą byż zeskanowane prze siły Imperium.
Tu już poszło lepiej 2 TIE zajeły się skanowaniem, trzeci spróbował ataku fronatalnego na X-wingi i poległ natomiast 4 postanowił trochę postrzelać i wprowadzić zamieszania . Precyzyjnie wykoane manewry sprawiły iż tym razem bez trudu udało się zeskanować obydwie satelity i oba TIE rzusiły się do ucieczki.
Lukowi udało się co zniszczyć jeden z TIE z sondą.


Uciekając  ostatni TIE z sondą ukonywał uniki kożystają z pełnej mocy silników, namierzony przez drugiego X-winga wykonał nieprawdopodoby manewr obronny który zaskoczył wszytskich i uciekł poza strefę walki z jednym punktem kadłuba. 


Wrażenia:
Jak na pierwszą grę to trochę sprawę skomplikowały asteroidy nie nie bardzo mieliśmy miejszcze poruszać tak dużą ilością statków, natomiast druga gra super. Stół 80x80 mógły powieścić jeszcze jeden starter ale dalej ciekawi nas jak dużo potrzeba miejsca aby wystawić większe jednostki typu sokoła lub slava.
Ogólnie gra bardzo fajna i będę w nią inwestował.

Jeszcze trzy grosze od ojca prowadzącego. Wielkie dzięki Michor za ten raporcik! Jednak na przyszłość poświęć 3 minuty na autokorektę w Wordzie :-) i gdybyś mógł to zdjęcia dorzuć w formie osobnych załączników, bo edytor bloga nie lubi się ze zdjęciami wklejonymi w tekst. (musiałem kopiować wszystkie zdjęcia z tekstu potem zapisać je w formie obrazków i dodawać do edytora ręcznie... kupa niepotrzebnej roboty) 
Gdyby ktoś z Was pozostali czytający chciał wrzucić coś swojego na bloga, to proszę się nie krępować! Adres mailowy znacie (a jak nie znacie to: queras@o2.pl ) i na pewno w wolnej chwili dorzucę!!!

Pozdro. 

ps. Jeszcze malutki prewiew moich ostatnich zakupów :-) (zdjęcie z mojej komórki).



czwartek, 16 października 2014

Atlantic Wall…

Heyka!


Nareszcie udało mi się przysiąść do podręcznika źródłowego do Niemców. 
Ale na początek mała dygresja. Misiek zarzucił mi ostatnio, (komentarz w poprzednim poście) że ”Wklejasz posty o grze która nikogo nie obchodzi”. Właściwie to nie mam jakiegoś wyznaczonego „planu wydawniczego” piszę o tym co aktualnie mam na tapecie. A że w zeszłym tygodniu jedyny kontakt z hobby był przez X-winga ciężko się dziwić że nagromadziło się trochę postów w tym temacie. Z drugiej strony nie ma reguły. Myślałem że postem o modyfikacji zasad do Warzona poruszę dyskusję chociaż odrobine, a tu lipa! Majki zamówił posta o MiMie. Nie wiem nawet czy przeczytał bo ostatnio ani widu ani słychu. (no i musiałem skreślić bo w międzyczasie Majki się odezwał - dzięki za uznanie chociaż wolałbym nie być porównywany do MiMa) :-) Juby też się chyba obraził bo nie daje znaków życia. Jedynie Werter się odezwał!  Ale tylko po to abym przesłał mu kod do WoWa. ;-) Swoją drogą moglibyście napisać mi o czym chcielibyście poczytać. Bo mówienie że bloga robię przede wszystkim dla siebie to takie trochę oszukiwanie samego siebie. Zależy mi na tym żeby te wypociny, które tu zamieszczam przeczytało z siedem osób :-) A dobrym wyznacznikiem czy ktoś przeczytał jest skrobniecie choćby pół słowa w sekcji koment.

Dobra dość marudzenia! Było trochę X-winga. Było trochę Warzone. Teraz kolej na Bolt Action. Kolejnym podręcznikiem, który wpadł w moje ręce jest „Armies of Germany”.


Cóż mam do powiedzenia w tym temacie? Otóż niewiele. Podręcznik porównałbym do książki opisującej Amerykanów czyli regulacja nie rewolucja. Podręcznik trzyma wysoki poziom wydawniczy, i ma dokładnie te same wady i zalety co dwie poprzednio przeze mnie opisane książki: Amerykanie i Rosjanie. Czyli w skrócie: Miękka oprawa, niecałe 100 stron, sprawia wrażenie broszury nie pełnej książki. Ale zarazem pięknie wydany, dużo ładnych zdjęć z miniaturowych pól bitew, sporo ilustracji. Podzielony na trzy sekcje. Pierwsza w paru słowach traktująca o rysie historycznym armii niemieckiej. Od blitzkriegu w 1939 po obronę Berlina 1945. 


Druga część to właściwy dla gry opis armii. Zasady specjalne niemieckiej armii nie zmieniły się od podręcznika głównego. Są to Initiative Training - jednostka ma szansę zachować pełen Ld po starcie sierżanta i Hitler’s Buzz Saw zwiększająca szybkostrzelność LMG i MMG w jednostkach piechoty o jedną kostkę. Bardzo dobre, solidne zasady. W późniejszej części podręcznika wzbogacone jeszcze przez zasadę Schurzen dla niektórych pojazdów pancernych, pozwalającą zignorować modyfikator +1 do penetracji boku pojazdu. Piechota jest w sumie standardowa. Kilka jednostek regular, przede wszystkim Wermacht w wersjach early i late. Trochę jednostek elitarnych Veterans, Waffen SS i Fallschirmjägers. Do tego kilka jednostek charakterystycznych raczej w końcowej fazie wojny czyli Volkssturm, Volks Grenadierzy czy Hitler Youth. Na uwagę zasługują szczególnie te dwie ostatnie jednostki gdyż mają dodatkowe zasady specjalne, co jak zauważyłem poza Rosjanami jest rzadkością. :-P Otóż jednostki te wykupujemy jako „Green” i gdy zostają ostrzelani po raz pierwszy pokazują na co ich naprawdę stać – rzucamy kością i na 1 – okazują się tchórzami i padają na ziemię dostając dodatkowe Pin Markery. 2-4 okazują się standardową „inexperience” piechotą. Na 5-6 okazuje się, że mamy do czynienia z ludźmi lepszego sortu i awansują na „regular”. Ale mało tego tu pojawia się zasada specjalna, bo do tej pory to była zwykła zasada „Green”. W przypadku awansu na „regular” rzucamy po raz drugi i na wyniku 5-6 okazuje się że mamy do czynienia z weteranami frontu wschodniego w przypadku Volks Grenadierów lub z fanatycznym oddaniem w przypadku Hitler-jugend! Szansa mała ale jest.


W podręczniku zwraca uwagę przede wszystkim sekcja opisująca pojazdy. Zróżnicowanie i obfitość dają się we znaki, gdyż Niemcy posiadali w swoim arsenale kilka naprawdę doskonałych konstrukcji. Znajdziemy tu praktycznie wszystkie popularne warianty wszystkich czołgów, transporterów i samochodów opancerzonych jakie pojawiły się podczas drugiej wojny światowej. Naprawdę jest z czego wybierać.

  
Trzecia część podręcznika to teatry działań na poszczególnych frontach. Znajdziemy tu listy dopuszczalnych w danym okresie jednostek. Jeżeli chcemy pobawić się w bardziej historyczne starcia powinniśmy właśnie tu szukać wskazówek co wystawiać.
Ogólnie wrażenia mam pozytywne. Jednak do pełnej oceny armii przydałoby się zagrać kilka bitew i dopiero wtedy na podstawie pewnych doświadczeń wdawać się w dyskusję. 
A więc, do zobaczenia na froncie! (mam nadzieję)

Pozdro.     

środa, 15 października 2014

Heyka! 


X-wing starcie drugie. Tym razem dwa TIE (Czarna i Obsydianowa Eskadra) próbowały ukraść sondy szpiegowskie Rebelii bronione przez Pilota Czerwonej Eskadry. 


Pierwsza tura to pełna moc silników i skracanie dystansu. W drugiej ostre przejście ogniowe zakończone mocnymi uszkodzeniami TIE z Obsydianowej Eskadry. X-wingowi też się dostało i stracił obie osłony! Piloci TIE postanowili się rozdzielić. Pilot Czarnej Eskadry wykonał pętlę a Obsydianowy szeroki zwrot kierujący go prosto na sondę rebelii. X-wing również wykonał pętlę, jednak kombinacja tych manewrów sprawiła, że oba TIE znalazły się poza zasięgiem ostrzału. Kolejna tura to ostre przejście ogniowe pomiędzy TIE z Czarnej Eskadry a X-wingiem. Oba statki doznały uszkodzeń jednak to X-wing oberwał krytycznie i jego silniki zaczęły zawodzić. Pilot Czerwonej Eskadry wyrównał lot i rozpoczął pościg za Obsydianowym TIE, który wykorzystał sytuację i zeskanował jedną z sond. Rozpoczęła się pogoń! Z każdą turą pilot X-winga był coraz bliżej i w końcu wszedł w skuteczny zasięg strzału, namierzył cel i odpalił torpedy protonowe! Kula ognia wyznaczyła miejsce trafienia jednej z torped. 


Czerwony uśmiechnął się pod nosem. Teraz został mu pojedynek jeden na jeden z czarnym TIE. X-wing wykonał pętlę zawracając w kierunku ostatniego TIE. Czarny TIE w międzyczasie zbliżył się do sondy. Jednak TIE fightery są trudne do kontrolowania przy niskich prędkościach i nie udało mu się podjąć sondy za pierwszym razem. Zaczął wykonywać zwrot, gdy zauważył zbliżającego się X-winga. I tu zaczął się popis manewrowy w wykonaniu HIpola! Do bólu wykorzystał fakt wcześniejszego uszkodzenia silników X-winga. Nie dość, że za każdym razem cudem unikał prób choćby otwarcia do niego ognia to zrobił to tak umiejętnie, że udało mu się zebrać sondę! Miałem tylko jedną turę, w której mogłem go zestrzelić. Jednak mimo namierzenia celu, jaki i maksymalnego skupienia pilota udało mi się „tylko” podpalić konsolę sterowniczą TIE trafieniem krytycznym. Hipol wyciągnął ostry skręt pozycjonujący go w kierunku jego krawędzi stołu, i włączył pełną moc. Na tym etapie nie było już możliwości dogonienia TIE wolniejszym X-wingiem. I potyczka zakończyła się zwycięstwem Imperium.


Dzisiaj gonił nas czas, ale następnym razem postaram się o dokumentacje zdjęciową. :-) No i myślę, że przy kolejnym spotkaniu nie będziemy ograniczać się do trzech myśliwców na stole! Zważywszy, że dostałem wiadomość, że pierwsza z zamówionych przez moją żonę paczek z X-wingiem właśnie doszła. (wcześniejsze prezenty na urodziny, Mikołaja i imieniny). ;-D Jutro może uda się rozpakować Y-winga.  

Pozdro.

A słowo ciałem się stało...

Heyka


Parę dni temu informowałem, że Prodos Games zapowiedziało wydanie nowego startera do Bauhausu. Spodziewałem się, że trochę im zejdzie. A tu taka niespodzianka. Modele już są! Na dodatek wyglądają fantastycznie!


Dla przypomnienia zdjęcie wyrenderowanych komputerowo modeli.


Kurde. Nieźle wychodzi im przenoszenie tych wzorów komputerowych na rzeczywiste modele! Ale to nie wszystko. Pojawiły się zdjęcia nowych wzorów Wenusjańskich Zwiadowców.


Wreszcie są kaptury! No i płaszcze wyglądają jak płaszcze a nie jak porwane derki zarzucone na grzbiety.
A wisienką na torcie są nowi Mirrorman do Cybertroniku.


Dla porównania stare wzory.


Cóż po tym co widzę wydaje mi się że w warzona weszliśmy kilka miesięcy za wcześnie... Fajnie że wymieniają wzornictwo na nowe, szczególnie modeli, które nie do końca spełniały wymagania estetyczne graczy. Z drugiej strony jestem w tej grupie osób, które czują się trochę oszukane faktem, że nie informowali o tym, że modele z kickstartera nie są finalnymi wersjami!

Pozdro.

poniedziałek, 13 października 2014

Heyka!



Stało się! X-wing został rozdziewiczony. Powiem więcej. Wykupiliśmy cały zapas starterów w Vanaheimie :-) Hipol kupił jeden, Michor drugi, A trzeci pan B. - jakiś znajomy Michora, który postanowił wkręcić się w Bitewniaki. Dla mnie już zabrakło, ale od czego mamy Alledrogo. Tak, że przesyłka w drodze. A w dniu dzisiejszym rozegraliśmy z Hipolem trzeci (chyba) scenariusz ze startera. Pierwsze wrażenia? GREAT!!! Z tym, że źle zaklasyfikowałem ten tytuł, jako bitewniaka. Bo tej grze chyba bliżej do planszówek niż do klasycznych gier Bitewnych. Ale trzeba przyznać, że rozgrywka jest dokładnie taka jak się spodziewałem. Szybka – pierwszą grę rozegraliśmy w jakieś pół godziny. Prosta – nie czytając zasad i nie spędzając tygodni na planowaniu, skutecznie wskoczyłem za stery X-winga. Przyjemna – ogólne wrażenia z gry sprawiły mi dużo radości. Miałem dobre porównanie, bo później rozegraliśmy partyjkę w Flames of War, gdzie grając, wcale nie na jakieś duże punkty, (1000 na stronę) graliśmy 4 godziny, średnio, co 3 minuty zerkając do podręcznika w poszukiwaniu konkretnych zasad! Na dodatek zabrakło czasu żeby dokończyć, więc nie wiemy, kto wygrał. :-) (Hipolit był bliższy zwycięstwa, więc honorowo oddaję partię). Wracam do X-winga. Do pełni szczęścia zabrakło tylko jakiejś maty anty-poślizgowej, bo na blacie stołu strasznie się wszystko ślizgało. Nie było to mega uciążliwe, ale mata z jakimś fajnym tłem byłaby na miejscu. Znalazłem, co prawda maty do x-winga na allegro, ale są za bardzo! :-) Tzn. jest tam za dużo kosmosu – klasyczne czarne tło z lekkimi gwiazdami byłoby lepsze niż piękne zdjęcie mgławicy czy wręcz całej galaktyki :-p Na uznanie zasługuje też, jakość wykonania wszystkich elementów. Bardzo gruby karton, na dodatek drukowany obustronnie. Piękne, szczegółowe modele myśliwców. Na dodatek wcale nieźle pomalowane fabrycznie. A jak sama rozgrywka? 



Luke Skywalker zagubiony w polu asteroidów. Uszkodzony X-wing. I dwóch pilotów TIE fighterów szukających łatwej zdobyczy. Początek scenariusza nie nastawiał mnie pozytywnie, co do wyniku bitwy. Nie dość, że przeciwnik miał przewagę liczebną, przewagę w ptsach, to jeszcze po zestrzeleniu jednego TIE na jego miejsce z rezerw pojawiał się następny. A jeszcze X-wing Lucka był uszkodzony i mimo, że R2D2 robił, co mógł to do odzyskania pełnej sterowności pozostawało 5 tur morderczej walki. Jedynie to, że TIE zaczynały po przeciwnych stronach stołu dawało jakieś nadzieję. Jeden z pilotów Hipola postanowił nie czekać na kolegę i ostro zaatakował Luka, który nie wyczuwając jeszcze maszyny wpakował się na asteroid. Na szczęście obyło się bez kolizji i padły pierwsze strzały. Luke rozkojarzony przez uniki nie trafił swojego celu, natomiast pilot TIE fightera miał więcej szczęścia i zniszczył jedną osłonę X-winga. Drugi pilot imperium na pełnej prędkości skracał dystans dzielący go od walczących.  Wykonując ciasny zwrot Luke ustawił się na pozycji do ataku, jednak sam znalazł się w polu ostrzału obu TIE. Jedynie wrodzone umiejętności bohatera rebelii uchroniły go przed zniszczeniem, ale i tak stracił drugą osłonę. Jednak tym razem postarał się, żeby jego lasery także sięgnęły celu i jeden z TIE został trafiony krytycznie - pilot został ranny, nie mogąc korzystać ze swoich zdolności do końca bitwy. Oba TIE fightery wykonały pętlę zmieniając kierunek lotu. Na szczęście chcąc utrzymać X-winga w polu ostrzału zrobiły to za szeroko i Luke mógł to wykorzystać zwiększając odległość od Myśliwca za plecami a zmniejszając do tego w celowniku. Wymiana ognia nie przebiegła po myśli młodego pilota rebelii i jego X-wing został trafiony krytycznie, tracąc część możliwości bojowych. Kolejna tura to duży błąd Hipolita, który źle wymierzył ruch pierwszego myśliwca i wpakował się na X-winga. Wykonując rozpaczliwy manewr unikowy pilot Imperium zaleciał drogę swojemu koledze i oba TIE utknęły. Luke korzystając z okazji odskoczył od walczących. Skupił się na unikach dając R2 czas na zakończenie prac naprawczych. Kilka wiązek lasera przeleciało niegroźnie obok X-winga. Następne tury to pełna moc X-winga w kierunku granicy pola asteroidów, aby skoczyć w nadprzestrzeń. TIE fightery rozpoczęły rozpaczliwą pogoń jednak X-wing, korzystając już z pełnych możliwości manewrowych nie dał się łatwo dogonić. W ostatniej turze Hipol spróbował ryzykownego manewru pościgowego, blisko jednego z asteroidów. Pilot Imperium ranny w potyczce i zbyt skupiony na uzyskaniu dobrej pozycji do strzału uderzył w kawałek kosmicznego śmiecia! Luke zostawił za sobą chmurę eksplozji i skoczył w nadprzestrzeń, wygrywając grę.
Myślę, że kluczowa była tura, w której oba TIE wleciały sobie na kurs. Hipol nie mógł wykonać akcji, co dało mi możliwość odskoczenia. Kolejna sprawa to krytyk, który zebrałem na X-wingu. Gdybym miał pełne możliwości bojowe i w perspektywie jednej tury odzyskanie sprawności manewrowej, pewnie zdecydowałbym się na jeszcze jedno przejście ogniowe z myśliwcami Imperium. Skończyłoby się to zapewne zwycięstwem Hipola gdyż nawet niszcząc jednego z TIE fighterów dostałbym ostrzał z drugiego, a w następnej turze stratę uzupełniłby całkiem świeżym pilotem z rezerw. I to jeszcze na drodze X-winga do najbliższej krawędzi. W najlepszym wypadku skończyłbym z jednym TIE na plecach i jednym na wymianie ogniowej od przodu.



Nie mogę doczekać się kolejnych potyczek. Rozmawiałem z Hipolem na temat wielkości potyczek i wiem, że nie tylko Hipol ma ochotę na pełnowymiarowe potyczki z udziałem nawet większych statków. Ja jednak chciałbym utrzymać ten system w ryzach i upieram się przy rozgrywkach mini. 5-6 statków na stronę to moim zdaniem idealne wielkość rozgrywki, żeby skorzystać z największych zalet tego systemu, – czyli szybkości i prostoty rozgrywki. Ale miło wiedzieć, że można w razie chęci pójść krok dalej. A na dodatek stół u mnie w dużym pokoju okazał się pełnowymiarowy do tej gierki, więc można nie sprzątając stołu w piwniczce cieszyć się tą prostą rozgrywką  :-) Nie wiem jeszcze, co na to żona, ale… Na Magic the Gathering już ją kiedyś namówiłem ;-D a wczoraj oglądnęła ze mną „Imperium kontratakuje” i bardzo się starała żebym nie poznał, że się trochę wciągnęła… Tylko Chewbacca ją denerwuje…

Pozdro.