wtorek, 28 lutego 2017

Team Yankee - Gathering Forces III

Heyka!

Dzisiaj króciutko, ale treściwie. Jako, że Battlefront był na tyle miły i do podstawki dorzucił mi wzornik artyleryjski. Niegrzecznie by było z mojej strony, nie zakupić modeli, które mogłyby z tego wzornika korzystać. Prawda?


Pobieżyłem więc do mojego dilera... miałem na myśli - do mojego lokalnego sklepu z grami bitewnymi. Celem zakupu - M109G Panzerartillerie Batterie.


No cóż. Metal i plastik. Znów się spotykamy. A tak bardzo cię nie znoszę! Do tej pory śnią mi się po nocach pourywane błotniki od żywicznych czołgów Battlefrontu, do Flames of War. Połamane, zbyt cienkie elementy - praktycznie niemożliwe do naprawy. Ech... Do tego, żywo mam w pamięci bezskrzydłego Harriera Hipolita... 


Może jednak ich nie kupię? Może gdzieś tam jest alternatywa? No już, już. Przestań się oszukiwać. Musisz je mieć, a nie znalazłeś żadnej alternatywy. Są co prawda amerykańskie - US 155mm M-109A2 Howitzer - Zvezdy. Ale to nie to samo. Raz, że to inna wersja tego pojazdu (wersja RFN ma krótszą, inaczej zbudowaną lufę) a dwa, że amerykańskie pojazdy Zvezdy nie mają najlepszej opinii.


No cóż. Kupuję! Otwieram. I wiecie co? Nie jest najgorzej. Nie jest nawet w połowie tak dobrze, jak przy montażu Leopardów. Ale i tak jest nieźle. Prawie wszystkie elementy pasują do siebie. Nie ma aż tak dużych nadlewek...


Kogo ja oszukuję? Za taką cenę? Za trzy, w sumie niewielkie modele? Kicha! Lipa! Lichwa i potwarz! Do tego, żeby ustawić lufy w jako takiej elewacji, musiałem użyć green stuff-u. Wszystkie elementy wymagały ode mnie uwagi - oczyszczenia z nadlewek. Gąsienice były krzywe, musiałem je prostować przed przyklejeniem. Jedna wieża wymagała szlifowania od spodu. A nad metalowymi MG nawet nie chciało mi się siedzieć, po prostu wziąłem plastiki, które zostały mi z Leopardów. Spędziłem, nad tymi trzema modelami, więcej czasu niż nad całym zestawem startowym. A tam było pięć czołgów i dwa śmigłowce.   


A efekt końcowy? No cóż na zdjęciach wyglądają w sumie dobrze. I tego się będę trzymał. Na szczęście nie ma żadnych cienkich elementów z żywicy, które mogłyby się oderwać. I na pewno na stole będą prezentować się wyśmienicie. Ciekawe, czy Battlefront planuje sprzedaż tłumików wystrzału do tych zabawek ;-) he he he...


A właśnie przed chwilą dostałem maila od Michora z takim oto zdjęciem: 


No cóż. Game is ON! Trzeba pomyśleć nad USSR, żeby stawić mu czoła.

Pozdrawiam.

P.S. Magnesy  5x1mm  Idealnie pasują do Leopardów 2 z zestawu startowego. 

sobota, 25 lutego 2017

Team Yankee - Leopard

Heyka!

Kontynuujmy temat Team Yankee, choć patrząc na statystyki odsłon, nie jest to zbyt popularny system. No cóż, akurat trafiło, że taką mam zajawkę. Dobrze że nie piszę tego bloga dla kasy... Prawda? ;-)  No właśnie, pytanko do Was drodzy czytacze. Czy bardzo przeszkadzałoby Wam gdyby na blogu pojawiły się reklamy? Zauważyłem ostatnio, przeglądając opcje bloga, że istnieje możliwość dodania reklam. I stwierdziłem, że można by spróbować. Zobaczyć przynajmniej o jakich kwotach mowa, bo za przysłowiowe pisiont groszy nie będę się wygłupiał.  Proszę o opinie na ten temat w komentarzach.


Tym razem postaram się dotrzymać słowa danego w poprzednim wpisie, i skrobnąć kilka słów co do użyteczności startera RFN do gry. Ale żeby tego dokonać musiałem zapoznać się z zasadami, a bez książki armijnej byłoby mi ciężko. Więc...
BEHOLD - TEAM YANKEE - LEOPARD!!!


 Na początek słów kilka na temat samej książki. I uwaga! Będę narzekał. I to mocno! Na cóż to będziesz narzekał Dawidzie? Skoro do tej pory, pod kontem Team Yankee z ust twoich płynął sam cukier, słodkości i różne śliczności. Ano tak. Chwaliłem system bo, do tej chwili było za co. A teraz dostałem w rękę pierwszego poważnego Zonka. O co mi chodzi? Przecież książka wydana jest pięknie. Twarda okładka, kredowy papier, piękne zdjęcia. Wszystko się zgadza. Ale chciałem kupić podręcznik do gry. A nie katalog lub album fotograficzny. Płacić 60 zł za 19 stron użytecznego tekstu?!?! No bez przesady!


Właśnie. Dziewiętnaście stron użytecznego tekstu! Bo resztę podręcznika stanową: Mapki, zdjęcia, mapki, opis bitew z książki "Team Yankee", mapki, opis jednostek biorących udział w bitwach z książki, mapki. Jak już pewnie zauważyliście mapki wkurzają mnie najbardziej. Typowy SKOK NA KASĘ!!! Opisy wszystkich armii powinny znaleźć się w głównym podręczniku. Bo jest tego po prostu za mało na osobną książkę. Więc zapełnili resztę bezużyteczną papką. Na końcu znajduje się jeszcze kilka scenariuszy, ale niestety, nie ratuje to w moich oczach całości. Za książkę armijną mają u mnie zdecydowany minus.   


Ok. Wyżaliłem się. Ale dalej nie wiemy jak wypada armia RFN na tle pozostałych dwóch, z którymi można zapoznać się w głównym podręczniku. Na razie oczywiście będę teoretyzował. Bo nie mam jeszcze doświadczeń z gry. Ale będę się opierał na doświadczeniach wyniesionych z Flames of War. No więc? Ech... Miejmy to już za sobą. Dobrze, że wyglądają zabójczo, bo szału nie robią.
Nie zrozumcie mnie źle. Jako pojedyncze modele, większość jednosek armii RFN jest lepsza niż ich odpowiedniki w innych armiach. Ale cena jaką przychodzi za to zapłacić w punktach? Kosmiczna!
RFN przypomina trochę Deathwing z WH40k, albo Waffen SS z StG44 z Bolta . Elitarne jednostki ale w niewielkiej liczbie. Piekielnie trudne do grania. Mało tego, w luźnych rozmowach jakie prowadzimy zakulisowo, umówiliśmy się, że początkowe rozgrywki przeprowadzimy na 50 punktów. Taaa. Nie da się złożyć z zestawu startowego legalnej armii na 50 punktów. Dlaczego? Ano Leopard 2, który jest w pudełku kosztuje 11 punktów. Żeby złożyć legalną armię, musimy mieć: dowódcę (11pts) i dwa ZUGi po minimum 2 czołgi. Właśnie. Minimalnie można wystawić się na 55 punkty. A nie będzie to dobra armia. Wystarczy podlecieć dwoma Hindami na flankę czołgów i bezkarnie, bezlitośnie eliminować jeden za drugim. Co gorsza, śmigłowce, które są w zestawie startowym nie za bardzo przydadzą się w takiej sytuacji. PAH jest chyba najgorszym helikopterem jaki jest w grze. Stop! Źle się wyraziłem. Nie jest najgorszy, bo to do czego go stworzono robi idealnie. A stworzono go do niszczenia wrogich czołgów. I w tym jest chyba najlepszym helikopterem w grze. Ale jest najmniej uniwersalnym. Niestety Leopardy też najlepiej sprawdzają się w niszczeniu wrogiego pancerza. Więc PAH jest młotkiem w skrzynce pełnej innych młotków. A co jak trzeba będzie wkręcić śrubkę? 


 No właśnie. Zestawowi startowemu RFN brak finezji i uniwersalności. Jako zalążek do budowy większej armii jest całkiem przyjemny. Jednak solo nie sprawdzi się w jakiejkolwiek rozgrywce. Gdzie śmigłowce US i USSR mogą przynajmniej teoretycznie kontrować się wzajemnie pozwalając czołgom walczyć ze sobą, tu zarówno czołgi jak i śmigłowce walczą z czołgami....
Tak. Czekają mnie dodatkowe zakupy, żeby można było skutecznie pograć RFN.
Nie żebym narzekał :-)  Ale to już temat na następnego posta.

Pozdrawiam.


P.S. Dajcie znać co myślicie w temacie reklam. 

czwartek, 23 lutego 2017

Team Yankee - Gathering Forces II

Heyka!
 

Tak wiem. Pisałem, że w następnej odsłonie będzie Mi - 24 „Hind”. No ale się popieprzyło. Zmiana planów. Niespodzianka! Tak już to w życiu bywa, że czasem trzeba zboczyć z wybranej drogi. A wszystko to wina Jubego:
- Ja chcę LWP! – napisał Juby
- Ale Juby to wychodzi drogo. Pewny jesteś, że chcesz wydać tyle kasy? Zawsze narzekasz na to, że bitewniaki takie drogie – odpowiedziałem.
- Hmm… Drogo powiadasz? A to ja chcę US.US ma A-10
- Ok to ja wezmę USSR
(zrobiłem pierwsze zakupy, porobiłem zdjęcia, wypuściłem pierwsze artykuły na blogu…)
- A wiesz? Wezmę jednak LWP (USSR) - odezwał się Juby
- ARGHHHH!!!!


US ARMY w międzyczasie zaklepał Michor – „Bo ja mam już jednego Abramsa od Zvezdy!”.
I dobrze dla Ciebie. Abramsy z Zvezdy wyglądają jak kupa – chcesz takimi grać twoje prawo. ;-)
Hipol jak zwykle przygarnął Brytyjczyków – On chyba naprawdę lubi herbatki o piątej godzinie.
No i stanąłem przed dylematem. Co dalej szary człowieku? Większość moich oponentów opowiedziało się pro-zachodnio. Ale mój najczęstszy przeciwnik – moje zwyczajowe nemezis - Juby wybrał LWP (USSR)
Co robić? CO ROBIĆ?!?
Ci co mnie znają w tym momencie uśmiechają się. Prawda Werciu? Prawda Majki? Prawda Michor?





Wpadłem na genialny pomysł - kupię sobie dwie armie. Po jednej na każdą stronę! :-)
A że najczęściej gram z Jubym, to zmieniłem priorytety i zacząłem od RFN! Tak właśnie – od Niemców Zachodnich. Sam się zdziwiłem. Jako, że raczej jestem fanem chłopców z zza wielkiej wody, zwanej oceanem Atlantyckim. To jednak tym razem wybrałem RFN. Może już przejadł mi się widok Abramsa? Może potrzebowałem jakiejś odmiany? W każdym razie – oto oni Bundeswehra!  





To właśnie starter RFN w całej swojej okazałości. No i drogie panie, panowie. Jestem pod wrażeniem. Po raz kolejny. Nie dość , że dostajemy figurki, których spodziewamy się po zestawie startowym, to Battlefront rozpieszcza nas dodatkami. Na pierwszy ogień wziąłem skrót zasad. Napisałem skrót? No to korekta – bo to nie skrót tylko pełna książka zasad. W mniejszym formacie i miękkiej okładce, ale jest tam wszystko co potrzebne do grania. Brakuje jedynie opisów armii Stanów Zjednoczonych i USSR. Bardzo praktyczny dodatek. Jeżeli nie chcemy dźwigać ze sobą na bitwę dużego podręcznika, możemy łatwo zabrać ten. Co prawda mam wrażenie że po pierwszym głębszym kartkowaniu, rozleci się na 87 osobnych stron, bo właśnie tyle ma ta mała książeczka. Ale i tak miły gest.  




Kolejny bonus? Wzornik artyleryjski. No tu to już pojechali, bo podobne wzorniki sprzedają za  około 80zł. Co prawda plastikowe – ten jest z grubego kartonu. No właśnie z grubego kartonu, który wygląda jakby miał przetrwać wojnę atomową. Na pierwszy rzut oka nie wygląda na bajer, który rozleci się przy trzeciej czy czwartej bitwie. Więc chyba właśnie zaoszczędziłem trochę kaski. Pożyjemy zobaczymy. A teraz mięsko startera czyli figurki. Dla mnie najważniejsza informacja na pudełku to:



Właśnie! Wszystko w starterze jest plastikowe. I tak powinno być ze wszystkimi modelami do tego systemu. Wiem powtarzam się, ale mój największy ból z Team Yankee to właśnie żywiczne odlewy i metalowa piechota. No cóż jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma.
W starterze możemy znaleźć pięć czołgów – Leopard2 i dwa śmigłowce PAH.
 



Hokus pokus, czary mary. I już wszystko złożone zgrubnie do kupy. Nooo... Powiem wam, że lepszych i ładniejszych modeli to już dawno nie widziałem. Po prostu najwyższa półeczka. Poczułem się dopieszczony. Żadnych nadlewek, wszystkie elementy pasują do siebie idealnie. Żadnych szczelin, żadnego docinania. Oczywiście to modele do gry, nie mokry sen modelarza, więc są bardzo prościutkie i na pewno nie dadzą się wykazać zapalonym modelarzom. Za to do gry są więcej niż odpowiednie. 


Jedyne do czego mógłbym się przyczepić to instrukcja. Niby modele są proste, i niby nie miałem trudności ale i tak byłem zawiedziony. Kawałek kartki z pojedynczą grafiką czołgu z jednej a śmigłowca z drugiej strony. Mech... Na szczęście, Battlefront umieścił świetne poradniki do montażu tych modeli na swojej stronie i kanale Youtubowym, więc są trochę usprawiedliwieni. 


Na pierwszy rzut poszły czołgi. W sumie to nie wiem co mógłbym jeszcze napisać w temacie otwierania pudełka. Jeżeli macie jakieś pytania to zapraszam do komentarzy. Poniżej wrzucam jeszcze zdjęcia poszczególnych jednostek w zbliżeniu. Fotograf kiepski, aparat średni, oświetlenie kiepskie. Ale jak już wcześniej napisałem - jak się nie ma co się lubi...
AAA mam jeszcze jedno zastrzeżenie. Magnesy! Otóż dostajemy zestaw magnesów do śmigłowców. Aż tyle i tylko tyle. A widać, że czołgi zaprojektowane zostały z myślą o zmagnesowaniu.  Więc czemu się nie szarpnąć i nie dorzucić tych dodatkowych 10 magnesów? Zważywszy, że zmierzyłem te magnesy wczoraj suwmiarką, i wyszło mi, że to nie standardowe 5mm tylko 4,7 mm. Nie wiem czy 5mm będzie pasował. Jak kupię to przymierzę i dam znać w komentarzu. O zasadach i użyteczności modeli z pudełka napiszę w następnym poście. Tak że zaglądajcie uważnie.











Pozdrawiam.




 

wtorek, 21 lutego 2017

Team Yankee - Gathering Forces I

Heyka!

Niech przeklęty będzie Hipolit! Po trzykroć przeklęty!!! I jego Team Yankee.
A miałem dzisiaj wziąć się za modele do Epica...
Ech, i jeszcze sklep modelarski jest tak blisko. No po prostu wszystko zmówiło się przeciw mnie.


Tak - jestem słaby. Ale obudziłem się dziś w południe, z przemożną potrzebą kupienia sobie czegoś ładnego. No, a że Team Yankee był ostatnio na tapecie, to wizyta w pobliskim sklepie modelarskim mogła mieć tylko jeden efekt.  SOVIET AA WEAPON SYSTEM SHILKA.


W poprzednim tekście, po oglądnięciu modeli battlefrontu z żywicy, odgrażałem się, że tej kombinacji materiałów - mówimy zdecydowane nie! Wczoraj posiedziałem trochę na różnych sklepach, i znalazłem ciekawą serię firmy Zvezda. "HOT WAR" kojarzy się wam z czymś ta nazwa? No właśnie. I słowo ciałem się stało. Na pierwszy ogień poszła SHILKA. Jako że była dostępna na sklepie od ręki, przygarnąłem właśnie ją.
 

Nie powiem, że byłem pewny tego zakupu, bo z tą firmą spotkałem się już przy okazji Flames of War. I nie wspominam jej najlepiej. Niestety, strasznie czuć było tą taniość, jaką oferowała na tamte czasy. Ich modele były po prostu kiepskie. Mając do porównania Battlefront, Plastic Soldier i Zvezde. Zvezda prezentowała się najgorzej. I przepaść pomiędzy tymi firmami była tak wielka, że po zakupie próbek nawet nie rozważałem dalszych zakupów. Później zweryfikowałem trochę swoje zdanie, bo kolejne modele nie były już tragiczne. Mam np. niemieckie Leichter Panzerspähwagen Sd.Kfz.222 od tej firmy i poza ogólną kruchością, nie mam im nic do zarzucenia.


No i muszę powiedzieć, że miło się zaskoczyłem! Zvezda nie rozpieszcza nas dodatkami, bo wewnątrz pudełka oprócz modelu znalazł się jedynie świstek papieru udający instrukcję i kalkomanie. Kalkomanie z numerami. Nie ma nawet czerwonej gwiazdy, która zazwyczaj pojawia się w rosyjskich zestawach. Ale wiecie co? Wygooglowałem sobie Shilka weapon system. I wygląda na to że armia czerwona wyleczyła się z czerwonych gwiazd na pancerzu, które mogłyby zdradzić pozycję zakamuflowanego pojazdu. Więc jest ok.


Chciałem zrobić sobie fotki, na których krok po kroku składam model do kupy. Ale się nie udało. Po prostu, cały proces składania zajął mi około 15 minut, i nie zdążyłem zrobić fotek. Nie było sensu. Model składa się sam. I nie licząc dwóch momentów, (montaż działek i anteny radaru) gdzie musiałem trochę się skupić, żeby niczego nie połamać, nie sprawił mi żadnych kłopotów. Do instrukcji nawet nie zajrzałem. 


Co ciekawe montaż nie wymaga kleju. I rzeczywiście, powciskałem wszystkie bolce w otwory, a całość jakoś magicznie trzyma się kupy. Wszystko jest ruchome. Nie tylko wieża, ale także działa oraz radar. Zero magnesów. Jestem zaskoczony. Pozytywnie zaskoczony!


Wady? Układ zawieszenia wygląda biednie. Występują szczeliny na styku elementów. Ale łatwo to wyeliminować, używając po prostu kleju. I mógłbym się trochę przyczepić do jakości plastiku. Ale przecież po pomalowaniu nie będzie widać z jakiego plastiku model został wykonany. Taaa... po pomalowaniu :-) 


Z drugiej strony ciężko wymagać od modelu za 25zł nie wiadomo czego. Stosunek jakość - cena wypada zdecydowanie na korzyść tej serii.  Czyli brakuje mi jeszcze trzech... Trzeba złożyć zamówienie!
A poniżej mały preview co pojawi się w następnym odcinku serii Team Yankee - Gathering Forces. (tak zrobię całą serię z odpakowywania rożnych sprzętów do tego systemu)

Pozdrawiam!



niedziela, 19 lutego 2017

Team Yankee

Heyka!

Zostałem wczoraj odwiedzony przez niespodziewanego gościa. No w sumie, może nie do końca niespodziewanego, bo zadzwonił dzień wcześniej i pytał czy mam czas, ale na pewno rzadkiego. Hipolit - bo o nim mowa - pojawił się wieczorem. I podstępna bestia przyszła z podręcznikiem i modelami do nowego systemu bitewnego!!! (I dwoma wiśniówkami żeby omówić temat.)


Hipol, podobnie jak Majki w przypadku Epicka i Gothca, wiedzą jak zadziałać na moją psyche. Nie, nie. Nie namawiam cię! Broń boże! Ale zobacz jakie mam ładne, nowe modele. I wiesz? W sumie to wychodzi wcale niedrogo. Taaa. (Już raz tam byłem...)


Team Yankee - bo mówimy o tym systemie - to nowe dziecko Battlefront Miniatures. "World War III" mówi podtytuł na okładce. I już wiemy, w jakich realiach będziemy toczyć potyczki. Gra opowiada o hipotetycznej wojnie, pomiędzy NATO a Paktem Warszawskim, jaka miałaby mieć miejsce w 1985r. Wojna ta została opisana w powieści Harolda Coylea. Niestety nie znalazłem polskiego wydania tej książki. A szkoda bo chętnie bym poczytał. Na Amazonie można kupić oryginał - kto wie może się skuszę...
Ale wróćmy do gry. Zimna wojna przeistacza się w gorącą. Obie strony wstrzymują się jeszcze z odpaleniem głowic atomowych, a po terenie zachodnich Niemiec przetaczają się zagony pancerne.
No właśnie zagony. Bo ta gra to nie pojedynczy żołnierze ale podobnie jak w przypadku Flames of War dowodzić będziemy całymi batalionami. Skala rozgrywki to 1:100 lub 15mm - jak kto woli.



Zarówna książka jak i modele wywarły na mnie spore wrażenie. Książka o dziwo nie jest gruba - jak na podręcznik do gry bitewnej. Wszystkiego jest 120 stron. Twarda okładka, kredowy papier, piękne zdjęcia. W dzisiejszych czasach to już standard. Ale nadal przyjemnie się bierze do ręki tak wydany podręcznik. Widać, że firma ma już doświadczenie w wydawaniu systemów bitewnych, bo wszystko jest tam, gdzie być powinno. W książce nie ma chaosu i każdą informację z łatwością można odnaleźć. Na końcu książki znajduje się skrót i podsumowanie wszystkich zasad. Większość zasad oprócz opisu posiada zdjęcia z przykładem wykorzystania danego przepisu. Np. na zdjęciu powyżej, możemy krok po kroku, prześledzić jak szarżować na wroga, jak wygląda walka przez przeszkody, czy jak podkraść się piechotą do wroga.


Zasady Team Yankee to wariacja na temat Flames of War. Są nieco uproszczone, nieco bardziej dopasowane do realiów współczesnego konfliktu, ale ich rdzeń jest taki sam. Z mojego punktu widzenia to bardzo dobrze bo zasady FoW bardzo mi się zawsze podobały. Jeżeli ktoś jest zainteresowany szczegółami to polecam:

Oraz:


Nie polecam za to "How to Play Team Yankee" z kanału Flames of War. Rozumiem nie każdy musi być specjalistą od wszystkiego, ale na boga! Ja z moim aparatem, zrobiłbym to lepiej, w swojej piwnicy! Oczywiście przesadzam, ale jako duża firma, promująca swój nowy system, mogliby zainwestować trochę więcej, niż w nieciekawego kolesia w koszuli w kratę, na białym tle, z kiepskim oświetleniem i jeszcze gorszym dźwiękiem! Przynajmniej jest nudno i spokojnie. Pamiętamy filmik promujący OiM!
(Wiem, że i tak mnie sprawdzićie, więc wstawiam linka do tego filmu.)

(i link do prezentacji OiM - ku przestrodze...) 
Swoją drogą wychodzi właśnie czwarta edycja Flames of War. Ale to zupełnie inna historia...


Modele. No cóż, chciałbym napisać, że cud miód i orzeszki. I w sumie to prawda - pod warunkiem, że są plastikowe. Jeżeli chodzi o plastiki tej firmy, to mógłbym pisać naprawdę dużo o ich zaletach, a i tak nie oddałbym do końca, jak bardzo mi się podobają. Ale część modeli, wydana została w starej technologi - żywica + metal. Oj! A już myślałem, że tej techniki już nigdy więcej nie zobaczę. A jednak - stało się. Żywiczne modele nie dość że są brzydkie, drogie to jeszcze się łamią. Kropka. Jedyna ich zaleta to to, że są dostępne. Co ich podkusiło żeby wrócić do tego paskudztwa. Jeszcze w czasach gdy kupowałem FoWa plastik był ich nowym odkryciem i dopiero eksperymentowali z tą technologią. Ale im się udało przecież! Modele w Open fire urzekły mnie swoim wyglądem. A to był 2014 może 2013? Czemu więc jedna trzecia modeli, które kupił Hipolit była z żywicy? Po prostu tego nie rozumiem. Metalowe elementy też pozostawiają dużo do życzenia. Szczególnie piechota nie przypadła mi do gustu. I po raz kolejny pytanie: Czemu nie plastiki!?!


Jeżeli wszystkie modele byłyby plastikowe to chyba dałbym się złapać na haczyk Hipolita. Jednak biorąc pod uwagę, że Hipol zakupił Brytyjczyków, mnie na zasadzie przeciwności, powinni przypaść w udziale Rosjanie. Nie żebym ich nie lubił. Wręcz przeciwnie. Rosjanie to zazwyczaj mój pierwszy wybór w każdej historycznej grze bitewnej. Ale jedną z mocniejszych stron Rosjan jest ich piechota. A ta wykonana została w nieciekawym metalu. No cóż... Sprawa pozostaje na razie otwarta, bo za to modele Hindów i T-72 są po prostu piękne!
I jeszcze jedna sprawa. Ich rozmiar! Przyzwyczaiłem się do modeli w tej skali. Ale to jak urosły czołgi od czasu drugiej wojny światowej, ciężko jest ogarnąć!



I widać to na stole. A helikoptery są jeszcze większe od czołgów. A rosyjskie helikoptery są jeszcze większe od brytyjskich! Armie wyglądają naprawdę imponująco.


I jeszcze trzy grosze, dla polskich Januszów. :-) Jako, że to gra historyczna, to można przecież poszukać na rynku zamienników. Nie szukałem długo i znalazłem mnóstwo modeli w podobnej skali. Nic tylko kupować. Ale czy warto? Za parę złotych mniej pozbawiamy się pięknych i o dziwo praktycznych kart, jakie można zobaczyć powyżej. Dodatkowo śmigłowce i  samoloty wyposażone zostały w naprawdę fajnie wykonane podstawki, oraz, co dla mnie jest nowością, w magnesy pozwalające na czas transportu ściągać trudne do przenoszenia śmigła i podstawki. Z drugiej strony, cena za dwa śmigłowce to około 105zł, a w pobliskim sklepie modelarskim znalazłem ofertę w tej samej skali za 28zł. Magnesy kupuję tam za grosze! Chyba trochę pojanusze. :-) A na pewno śmigłowce, bo różnica ceny za czołgi, to już zaledwie 5zł. I chyba nie warto się szczypać. Natomiast gdy znajdę zamienniki żywicznych modeli to nie będę się wahał ani chwili!


Cóż więcej mogę napisać? Gra przypadła mi do gustu. Jedyne co mnie powstrzymuje to brak partnerów do gry. Tak wiem, można się z kimś umówić na mieście. Ale rzadko kiedy miewam czas na takie wypady.  A Hipolit niestety odwiedza, nas prawie jak św Mikołaj. Raz do roku... Z Mikołajem mają jeszcze wspólną długość brody. ;-)
Pożyjemy zobaczymy. Na razie zamówiłem sobie jednego Hinda w skali 1:100 i zobaczymy jaką jakość prezentują.

Pozdrawiam.

piątek, 17 lutego 2017

EPIC 40K Reaktywacja



Heyka!



Była taka scena we Władcy pierścieni:


 [Dawid szlocha w kąciku]
-Dawidku… Dlaczego płaczesz Dawidku?
-Źli ludzie skrzywdzili nas, oni śmiali się z nas! Drwili! Że gramy niepomalowanymi modelami. Szare szeregi mówili.
-Oczywiście że tak. Mówiłem że tak będzie. Mówiłem że są fałszywi.
-Ale to nasi przyjaciele… nasi przyjaciele.
-Zdradzili nas!
-Nie, to nie twoja sprawa. Zostaw nas samych.
-Brudni mali koledzy. Śmiali się z nas!
-Nie… Nie.
-Co z tym zrobimy?
-Dajcieeee mi PODKŁADDDD!!!
[wszask]


Właśnie!
Wybiła wreszcie TA godzina. W związku z tym, że pierwszy wspólny termin zawaliłem (sorki Majki), a kolejny wypada dopiero 13 marca, dostałem dodatkowe trzy tygodnie czasu, które mogę poświęcić na przygotowania do bitwy.
Zazwyczaj te dni wyparowały by mi, niczym woda na pustyni, albo alkohol z barku alkoholika. Koncept rozgrywki siedziałby gdzieś z tyłu głowy. Zabierałbym się do tego niczym pies do jeża. I w końcu - nic bym nie zrobił w temacie przygotowań, czas zmarnował na World of Warships, i dalej grał niepomalowanymi modelami. Narażając się na drwiny...


Ale tym razem postanowiłem że będzie inaczej!
Zobaczymy jak mi to pójdzie. Bo już kilka razy zabierałem się za podobne projekty i życie zawsze pokazywało mi środkowy palec. A w przypadku mojego słomianego zapału, wystarczy mnie odciągnąć na kilka dni, poczekać aż żar wygaśnie, i już mamy kolejny projekt zamrożony w piwnicy, czekający na czas, który nigdy nie nadejdzie.
Wrzućmy jednak trochę optymizmu!


Ok - najtrudniejszy pierwszy krok - a ten już wykonałem. Wraz z grupą archeologów przebiliśmy się przez wierzchnie warstwy osadowe. Odnaleźliśmy Arkę Przymierza, świętego Grala i pudło z figurkami do Epica. Dwa pierwsze przedmioty zostawiłem dla Indiany Jonesa, a pudło zabrałem do dalszej pracy.


Jaki podkład zastosować? Zazwyczaj jestem zwolennikiem czarnego podkładu, bo lubię gdy…
STOP!
Zaczynam brzmieć ja zawodowiec, a musicie wiedzieć że jeżeli chodzi o malowanie, to jestem TOTALNYM amatorem. Na boga! Traktujcie ten wpis jako pamiętnik a nie poradnik! Dla własnego dobra uznajcie, że nie wiem co robię, a jedynie eksperymentuję. Jestem niczym dziecko, zastanawiające się jaki związek może mieć śrubokręt i dziurka od kontaktu. Dobra, gdy wyjaśniliśmy już tę sprawę, to pozwólcie że zacznę jeszcze raz...


Przeczytałem gdzieś, że używając czarnego podkładu osiąga się ciemniejsze, bardziej ponure modele, i ja osobiście jestem zwolennikiem takiego stylu. Biały podkład to znowu żywsze i bardziej jaskrawe kolory. A co z podkładami w innych kolorach? Bazowo nawiązujące do kolorystyki modelu? Wiecie co? Spróbuję! W końcu jeżeli bazowy kolor będzie taki jak zamierzony to połowa malowania będzie za mną. Prawda? ;-)


Mój ulubiony orczy klan to BAD MOONS. Więc będę potrzebował żółtego. Hmm gdzieś tu miałem spraye… A! Bo w międzyczasie, jak mnie nie było na blogu, to rozegraliśmy się w GOTHICA. I pomalowałem sobie stół - w kosmos. Zdjęcie poniżej. Ale to zupełnie inna historia...(Zainteresowanych GOTHICKIEM proszę o komentarz – bo nie wiem czy warto o tym pisać.)
Ale dzięki temu mam spory zestaw sprayów. 


Bad Moons – żółty - check.
Jeden detachment będzie na pewno złożony z Evil Suns –czerwony  - check. 



Trochę Goofsów nigdy nikomu nie zaszodziło – czarny – check.
Lootasi pasowali by być z Death Skuls – niebieski – Zonk!
A zonk wynikł z tego że pospieszyłem się trochę i całą piechotę podłożyłem na czarno. No cóż. A taki miałem ładny niebieski spray.


Efekty wczorajszego zrywu macie na zdjęciach porozrzucanych po całym artykule. Bardzo proszę o doping w komentarzach. A jak czytają mnie jacyś Gotycy(?) Gothicowcy(?) bo na pewno nie Goci… Ludzie zainteresowani Gothickiem! To niech też dadzą znać, będę wiedział że warto szukać zaginionej floty. Z małej litery bo po prostu ją gdzieś zgubiłem, a nie, że nazywa się Zaginiona, jak u Jacka Campbella ;-)
Pozdrawiam.