Zgodnie z zapowiedzią. Posty sypią się jak z rękawa. Ale ten post będzie wyjątkowy. I pewnie dla niektórych z moich znajomych - szokujący! Albowiem zamierzam napisać o jednej gierce, ze stajni GW, o której do niedawna myślałem, że nigdy na moim blogu nie zagości... AGE OF SIGMAR!
SZOK! prawda? Gra na, którą mam notoryczne uczulenie! A post powstał chyba tylko dlatego, że to co chcę opisać, to nie do końca Age of Sigmar. A jedynie gierka osadzona w tym pokręconym, nielogicznym, beznadziejnym świecie. Co do którego mam żal, za zabicie jednego z moich ulubionych światów dark fantasy. I niegodnej dzierżenia zaszczytnego miana - WARHAMMER. UFFF musiałem to zrzucić z serca na początku, żeby nie przeszkadzało mi to w dalszym pisaniu...
Dobra, osobistą wycieczkę mam już za sobą, ale znając moją opinię na temat tego tytułu, możecie sobie wyobrazić moją reakcje na propozycję mojego znajomego - Loba - żebym wpadł zagrać w WARHAMMER UNDERWORLDS SHADESPIRE...
Bo właśnie o tej gierce będę dzisiaj pisał.
Pozwólcie że zacytuję fragment naszej konwersacji:
- Coś kupował w Agtomie?
- Farbki pędzle... i ludki do Shadespire
- ? Shadespire? Co to?
- Taki karcianko skirmish w Age of Sigmar
-Aaaaa k@#$%@ To podziękował. Mam uczulenie na Sigmara!!!
Ale Lobo nie poddał się tak łatwo i do innych konwersacji wplatał kolejne nawiązania.
"Zbadaj sobie tego Shadespire...", "Wiem, że AoS to nie twoje klimaty ale zaufaj mi...", "To może być naprawdę fajne i niski próg wejścia jest", "zignoruj setting :-)"
A kropla drąży skałę... więc:
Zrobiłem jak mi kazałeś. Nawet setting zignorowałem. Dalej mi się nie podoba. Nie lubię takiego miksu. Albo gramy w figurki albo w karty. Ale w karty figurkami? To dla mnie za dużo. A szkoda bo zestaw szkieletów bardzo przypadł mi do gustu. I cena jak nie od GW.
Oj jak bardzo się myliłem...
Tak właśnie! LOBO OFICJALNIE ODSZCZEKUJĘ SWOJE SŁOWA. Bo ja widać na zdjęciu powyżej, Lobo w końcu namówił mnie na rozgrywkę. I spodobało mi się. I to BARDZO!
No dobra, ale co to w końcu jest ten Shadespire? No właśnie od tego wypadałoby zacząć. Shadespire to jak to określa sam producent Boxed Game osadzony w świecie AoS. To hybryda gry planszowej, bitewnego skirmisha i karcianki. Co? To taki miks jest w ogóle możliwy? I to jeszcze jest grywalne? No jak widać tak...
Więc spotkaliśmy się u Loba i pod czujnym okiem jego suczki, (na wstępie zostałem solidnie oszczekany, a i ja odszczekałem swoje słowa... stąd szczekający post) zaczęliśmy rozgrywkę.
W Shadespire gramy na planszy, i używamy mnóstwa żetonów (planszówka). Na której wystawiamy figurki w niewielkiej ilości, i walczymy korzystając ze zdolności specjalnych swoich modeli (bitewny skirmish). A do tego używamy, złożonych przez siebie, z dostępnych w grze kart, dwóch decków, od których właściwie zależy nasze zwycięstwo! (karcianka)
Brzmi dość pokrętnie ale wbrew pozorom jest bardzo łatwe do ogarnięcia. O dziwo - logiczne i daje sporo frajdy. W przeciwieństwie do zwykłych gier planszowych dzięki temu, że mamy możliwość układania różnych wariantów tali każda rozgrywka może być niepowtarzalna. Planszę również możemy układać na wiele różnych sposobów i nie mam na myśli tylko tego że są obustronne, ale o tym, że ułożeniem planszy można zagrać taktycznie. Np gramy przeciwko Khornitom? spodziewamy się ostrego pusha? Wystawmy naszą planszę wzdłuż krótkiej a nie długiej krawędzi. Gramy nielicznymi Sigmaritami? Ułóżmy planszę niesymetrycznie tworząc w ten sposób wąskie gardło... Jest naprawdę sporo możliwości.
Modele. Każda strona konfliktu, a obecnie dostępne są cztery: Khornici, Sigmarowcy, Undead i Orki, ma już z góry ustaloną ilość i kompozycję. Ale to od tego, jak ułożymy sobie talie, będzie zależała nasza taktyka na czas rozgrywki. Natomiast modele są genialne! Naprawdę. Dodatkowo Lobo nieźle maluje więc oglądałem już gotowe pomalowane figurki a nie takie z jakimi zazwyczaj mam kontakt.
Talie. Są dwie - jedna określa jakie cele mamy podczas rozgrywki. I to właśnie te cele, a nie wyeliminowanie przeciwnika, będzie określało kto wygra rozgrywkę. Przykład? W naszej rozgrywce kostki zdecydowanie nie były po stronie Loba i raz za razem udawało mi się eliminować jego wojowników... Gdy doszło do finalnej tury, miałem przewagę jednego punktu zwycięstwa, i właśnie wyeliminowałem ostatniego wojownika Loba. Pewny zwycięstwa mówię -Dobra gra Lobo. A on na to - Czekaj, czekaj - i zagrał kartę która dała mu dodatkowe trzy punkty zwycięstwa za wyeliminowanie ponad pięciu modeli podczas rozgrywki! Khornowi nie zależało, żeby te ofiary były wojownikami przeciwnika! I mimo, że Lobo nie miał już modeli na stole gra toczyła się nadal i musiałem się sporo nakombinować, żeby uzyskać remis w punktach. (Co dało mi zwycięstwo - gdyż miałem modele na stole a Lobo nie)
Druga talia to zagrywki taktyczne i ulepszenia naszych jednostek. I to właśnie ta talia pozwala nam w większości przypadków osiągnąć cele, które dobraliśmy z tali celów.
Walka. Sama walka jest prosta. Rzucamy specjalnymi kostkami ataku. Liczymy ilość sukcesów. Przeciwnik rzuca kostkami obrony. Liczy sukcesy. I jeżeli mieliśmy minimum jeden sukces więcej niż przeciwnik - zadajemy obrażenia. Przy czym zagrywanie kart z ręki tworzy niepowtarzalne doświadczenie niepewności. W standardowym skirmishu zazwyczaj wiemy jakimi zdolnościami dysponuje przeciwnik i raczej nie zaskoczy nas żadnym asem z rękawa. A tu nie wiemy, ani co ma w tali, ani co z tej tali aktualnie ma na ręce. Dodatkowo pozycjonowanie modeli ma ogromne znaczenie i w jednej turze, głównie dzięki kartom taktycznym, wywiązał się między nami swoisty taniec śmierci. Zagrywając karty przestawialiśmy nawzajem swoje modele, żeby uzyskać jak największe korzyści do następnego ataku. Byłem zachwycony i oczarowany takim rozwiązaniem.
Co ciekawe gra jest bardzo krótka i dynamiczna. Rozgrywa się zaledwie trzy tury, a każda gracz ma zaledwie cztery aktywacje w turze. Tu nie ma miejsca na niezdecydowanie i nieprzemyślane ruchy. Mając jedynie 12 aktywacji na całą grę trzeba spożytkować je naprawdę rozważnie.
A wady? Główna wada którą widzę jest zarazem dużą zaletą tej gry. Mam na myśli projektowanie decków. Otóż, gra raczej nie nadaje się do szybkiej potyczki z nieprzygotowanym przeciwnikiem. Ponieważ ilość taktyk i celów jest dość duża, a ilość aktywacji modeli ograniczona, trzeba wiedzieć do czego zdolne zdolne są twoje modele. I już od samego początku dokładnie planować akcje. Dodatkowo ta mechanika sprawia, że pomimo prostoty zastosowanych rozwiązań, gra jest dość trudna. I np nie widzę mojego synka, grającego ze mną w tą gierkę. Pomimo tego jak dobrze poradził sobie z Space Hulkiem.
Podsumowując. Gra naprawdę mi się spodobała. W prehistorii gier planszowych w Polsce była gra, która bardzo kojarzy mi się z tym typem rozgrywki. Nazywała się "Potyczka" wydana przez Sferę. Już wtedy strasznie mi się podobał pomysł. A tutaj wykonanie jest na mistrzowskim poziomie. Kilka dni temu Wert podrzucił nam do dyskusji wyniki finansowe GW z ostatniego okresu. Temat nie został podjęty... Ale jeżeli zamierzają wypuszczać gry typu Shadespire to wcale się nie dziwię, że ich akcje ciągle idą w górę. A będąc przy finansach. Gra dostępna jest za około 170-180 zł a dodatki w okolicach 80 zł gdzie przez dodatek mam na myśli kompletny zestaw modeli do frakcji i zestaw kart, który pozwala złożyć deck to danej frakcji. Cena wręcz nie Games Workshopowa. Mam nadzieję, że wkrótce pojawią się kolejne frakcje do tej gry, a na razie poważnie rozważam zakup tej gierki dla siebie!
Pozdrawiam.