Stało się! X-wing został rozdziewiczony. Powiem więcej. Wykupiliśmy
cały zapas starterów w Vanaheimie :-) Hipol kupił jeden, Michor
drugi, A trzeci pan B. - jakiś znajomy Michora, który
postanowił wkręcić się w Bitewniaki. Dla mnie już zabrakło, ale od
czego mamy Alledrogo. Tak, że przesyłka w drodze. A w dniu
dzisiejszym rozegraliśmy z Hipolem trzeci (chyba) scenariusz ze
startera. Pierwsze wrażenia? GREAT!!! Z tym, że źle
zaklasyfikowałem ten tytuł, jako bitewniaka. Bo tej grze chyba
bliżej do planszówek niż do klasycznych gier Bitewnych. Ale trzeba
przyznać, że rozgrywka jest dokładnie taka jak się spodziewałem.
Szybka – pierwszą grę rozegraliśmy w jakieś pół godziny. Prosta –
nie czytając zasad i nie spędzając tygodni na planowaniu,
skutecznie wskoczyłem za stery X-winga. Przyjemna – ogólne wrażenia
z gry sprawiły mi dużo radości. Miałem dobre porównanie, bo później
rozegraliśmy partyjkę w Flames of War, gdzie grając, wcale nie na
jakieś duże punkty, (1000 na stronę) graliśmy 4 godziny, średnio,
co 3 minuty zerkając do podręcznika w poszukiwaniu konkretnych
zasad! Na dodatek zabrakło czasu żeby dokończyć, więc nie wiemy,
kto wygrał. :-) (Hipolit był bliższy zwycięstwa, więc honorowo
oddaję partię). Wracam do X-winga. Do pełni szczęścia zabrakło
tylko jakiejś maty anty-poślizgowej, bo na blacie stołu strasznie
się wszystko ślizgało. Nie było to mega uciążliwe, ale mata z
jakimś fajnym tłem byłaby na miejscu. Znalazłem, co prawda maty do
x-winga na allegro, ale są za bardzo! :-) Tzn. jest tam za dużo
kosmosu – klasyczne czarne tło z lekkimi gwiazdami byłoby lepsze
niż piękne zdjęcie mgławicy czy wręcz całej galaktyki :-p Na
uznanie zasługuje też, jakość wykonania wszystkich elementów.
Bardzo gruby karton, na dodatek drukowany obustronnie. Piękne,
szczegółowe modele myśliwców. Na dodatek wcale nieźle pomalowane
fabrycznie. A jak sama rozgrywka?
Luke Skywalker zagubiony w polu
asteroidów. Uszkodzony X-wing. I dwóch pilotów TIE fighterów
szukających łatwej zdobyczy. Początek scenariusza nie nastawiał
mnie pozytywnie, co do wyniku bitwy. Nie dość, że przeciwnik miał
przewagę liczebną, przewagę w ptsach, to jeszcze po zestrzeleniu
jednego TIE na jego miejsce z rezerw pojawiał się następny. A
jeszcze X-wing Lucka był uszkodzony i mimo, że R2D2 robił, co mógł
to do odzyskania pełnej sterowności pozostawało 5 tur morderczej
walki. Jedynie to, że TIE zaczynały po przeciwnych stronach stołu
dawało jakieś nadzieję. Jeden z pilotów Hipola postanowił nie
czekać na kolegę i ostro zaatakował Luka, który nie wyczuwając
jeszcze maszyny wpakował się na asteroid. Na szczęście obyło się
bez kolizji i padły pierwsze strzały. Luke rozkojarzony przez uniki
nie trafił swojego celu, natomiast pilot TIE fightera miał więcej
szczęścia i zniszczył jedną osłonę X-winga. Drugi pilot imperium na
pełnej prędkości skracał dystans dzielący go od walczących. Wykonując ciasny zwrot Luke ustawił się na pozycji do ataku, jednak
sam znalazł się w polu ostrzału obu TIE. Jedynie wrodzone
umiejętności bohatera rebelii uchroniły go przed zniszczeniem, ale
i tak stracił drugą osłonę. Jednak tym razem postarał się, żeby
jego lasery także sięgnęły celu i jeden z TIE został trafiony
krytycznie - pilot został ranny, nie mogąc korzystać ze swoich
zdolności do końca bitwy. Oba TIE fightery wykonały pętlę
zmieniając kierunek lotu. Na szczęście chcąc utrzymać X-winga w
polu ostrzału zrobiły to za szeroko i Luke mógł to wykorzystać
zwiększając odległość od Myśliwca za plecami a zmniejszając do tego
w celowniku. Wymiana ognia nie przebiegła po myśli młodego pilota
rebelii i jego X-wing został trafiony krytycznie, tracąc część
możliwości bojowych. Kolejna tura to duży błąd Hipolita, który źle
wymierzył ruch pierwszego myśliwca i wpakował się na X-winga.
Wykonując rozpaczliwy manewr unikowy pilot Imperium zaleciał drogę
swojemu koledze i oba TIE utknęły. Luke korzystając z okazji
odskoczył od walczących. Skupił się na unikach dając R2 czas na
zakończenie prac naprawczych. Kilka wiązek lasera przeleciało
niegroźnie obok X-winga. Następne tury to pełna moc X-winga w
kierunku granicy pola asteroidów, aby skoczyć w nadprzestrzeń. TIE
fightery rozpoczęły rozpaczliwą pogoń jednak X-wing, korzystając
już z pełnych możliwości manewrowych nie dał się łatwo dogonić. W
ostatniej turze Hipol spróbował ryzykownego manewru pościgowego,
blisko jednego z asteroidów. Pilot Imperium ranny w potyczce i zbyt
skupiony na uzyskaniu dobrej pozycji do strzału uderzył w kawałek
kosmicznego śmiecia! Luke zostawił za sobą chmurę eksplozji i
skoczył w nadprzestrzeń, wygrywając grę.
Myślę, że kluczowa była tura, w której oba TIE wleciały sobie na
kurs. Hipol nie mógł wykonać akcji, co dało mi możliwość
odskoczenia. Kolejna sprawa to krytyk, który zebrałem na X-wingu.
Gdybym miał pełne możliwości bojowe i w perspektywie jednej tury
odzyskanie sprawności manewrowej, pewnie zdecydowałbym się na
jeszcze jedno przejście ogniowe z myśliwcami Imperium. Skończyłoby
się to zapewne zwycięstwem Hipola gdyż nawet niszcząc jednego z TIE
fighterów dostałbym ostrzał z drugiego, a w następnej turze stratę
uzupełniłby całkiem świeżym pilotem z rezerw. I to jeszcze na
drodze X-winga do najbliższej krawędzi. W najlepszym wypadku
skończyłbym z jednym TIE na plecach i jednym na wymianie ogniowej
od przodu.
Nie mogę doczekać się kolejnych potyczek. Rozmawiałem z Hipolem na
temat wielkości potyczek i wiem, że nie tylko Hipol ma ochotę na
pełnowymiarowe potyczki z udziałem nawet większych statków. Ja
jednak chciałbym utrzymać ten system w ryzach i upieram się przy
rozgrywkach mini. 5-6 statków na stronę to moim zdaniem idealne
wielkość rozgrywki, żeby skorzystać z największych zalet tego
systemu, – czyli szybkości i prostoty rozgrywki. Ale miło wiedzieć,
że można w razie chęci pójść krok dalej. A na dodatek stół u mnie w
dużym pokoju okazał się pełnowymiarowy do tej gierki, więc można
nie sprzątając stołu w piwniczce cieszyć się tą prostą rozgrywką :-) Nie wiem jeszcze, co na to żona, ale… Na Magic the Gathering
już ją kiedyś namówiłem ;-D a wczoraj oglądnęła ze mną „Imperium
kontratakuje” i bardzo się starała żebym nie poznał, że się trochę
wciągnęła… Tylko Chewbacca ją denerwuje…
Pozdro.
Wow Armada wyglada niezle. Co do skirmisha to jestem zdystansowany bo podobnych prob bylo juz wiele i zadna nie zaslugiwala na uwage.
OdpowiedzUsuńAle to nie jest tylko skirmisz! To jest też Quest, gdzie Imperium jest kierowane przez 'mistrza gry', a reszta to rebelianci. Może byłaby to niezła alternatywa do bardziej hardkorowych erpegów?
OdpowiedzUsuńMisiek
Ale pachnie mi to talizmanem i munchkinem... Czyli wszystko niby pieknie wszyscu sie dobrze bawili ale zagralismy tylko raz...
UsuńNo właściwie to nie wiem czemu... w jedno i drugie (przy wódce) się grało nieźle. Może jak reszta zajrzy na blog to padną jakieś deklaracje? :D
UsuńMisiek
W x-wingu nie ma fizyki tu lasery wydaja odglosy w przestrzeni kosmicznej a zmienna geometria skrzydel poprawia wlasciwosci lotu w prozni :-) ale za to wyglada zajebiscie!
OdpowiedzUsuń