czwartek, 9 października 2014

Powiew z przeszłości

Heyka

W domu sytuacja, przy której pustkowia Chaosu przypominają lazurowe wybrzeże. W progi moje zawitała TEŚCIOWA. I właśnie w tym momencie wraz z resztą rodziny usiłują rozwalić chałupę... Wiecie jak to jest młody zaczął się popisywać, a teściowa z żoną tylko go podjudzają! Ech trzeba trochę uciec i się zrelaksować.




Dorwałem się właśnie do pierwszego numeru MiMa! Odwlekałem ten moment jak najdłużej gdyż wiedziałem z czym się to wiąże... Trudno...  I niestety tym razem nie pomyliłem się. :-( Na początek powiało nostalgią. Potem zapachniało trochę latami 90. (nawet puściłem sobie muzykę w klimacie na słuchawki) I szkoda, że na tym się skończyło... Otóż mogę to skomentować tylko jednym: Ale to już było i nie wróci więcej...
I pomimo, że w piosence pai Maryli da się słyszeć jakieś pozytywne przesłanie, tak w tym przypadku na nieszczęście tego przesłania nie zauważyłem. I nieważne jak mocno staralibyśmy się powrócić do tamtych wspaniałych lat to niestety czasu nie zawrócimy. I te wspaniałe momenty pozostaną tylko w Naszej pamięci... Hlip... Hlip...


No cóż dość owijania w bawełnę. Gdy pierwszy czar minął okazało się, że pismo jest słabe jak powyższa reklama. Naprawdę chciałem żeby było inaczej. Życzyłem sobie, żeby poruszyło we mnie dawno zapomniane pokłady chęci. Pragnąłem, żeby sprowokowało mnie do wymyślenia i poprowadzenia czegoś choć RPG - podobnego. Ale niestety artykuły w stylu: "Dziesięć grzechów larpowego Mistrza Gry" nie nastawiły mnie pozytywnie. "Grzechy główne organizatora konwentów" nie poprawiły sytuacji. A już ostatnim gwoździem do trumny był artykuł: "Larpowa kamasutra – techniki odgrywania seksu" No po prostu ręce mi opadły. Przyznam się szczerze, że nie doczytałem żadnego tekstu do końca. Kurde siedzę właśnie i próbuję znaleźć jakieś pozytywy. Wszyscy, którzy mnie znacie wiecie, że ze mnie raczej pozytywny gość. Jednak okazuje się, że pismo przypomina stronę internetową, której wcale nie chce czytać, bo nie znajduję w niej nic co mogłoby mnie zainteresować. No może "Dobrze wyglądamy i gramy po czterdziestce – to nie takie proste…" jednak ten artykuł tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że presiadka z RPG na Bitewniaki było słusznym posunięciem.
"Znalezienie raz w tygodniu kilku godzin na sesję może stać się wyzwaniem niezwykle trudnym. Tym bardziej, że klasyczne erpegi wymagają uczestnictwa kilku osób, które muszą przebywać w tym samym czasie i miejscu."
"… a w narracyjnych grach fabularnych jest gorzej. Tu potrzeba zaangażowania przynajmniej czterech, pięciu osób, a najlepiej wszystkich uczestników rozgrywki. I walka o to zaangażowanie jawi mi się jako najtrudniejsze wyzwanie stojące przed wszystkimi graczami. Powiedzmy sobie uczciwie, że erpegi wymagają więcej uwagi niż planszówki lub gry wideo. Tu świat tworzymy wspólnie, nie jest on nam narzucony przez planszę, karty czy obrazki na ekranie. Musimy wymyślić postać, oblec ją w liczby, poczuć klimat świata, wciągnąć się w fabułę. Jeśli rozpraszają nas biegające po mieszkaniu dzieciaki, jeżeli jesteśmy zmęczeni po kilku godzinach harówki, wreszcie gdy po prostu brak nam woli walki… wówczas trudno o zaangażowanie."
Właśnie... skąd my to znamy! Clou całego problemu z RPG w kilku prostych zdaniach.
 Ok znalazłem jeden pozytyw! właśnie w słuchawkach leci mi Dżem "Wechikuł czasu", który przywołuje NAPRAWDĘ wiele wspaniałych wspomnień! :-)

Pozdrawiam wszystkich, którzy mają te same wspomnienia!

2 komentarze:

  1. Aż mi się ciśnie na usta: "A nie mówiłem?". Toście mnie o czarnowidztwo posądzali...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja niestety nie dalem rady dotrzec do konca MiMa. Takiej kichy to naprawde sie nie spodziewalem. I zeby wylo jasne absolutnie nie rzaluje wydanych pieniedzy, zawsze warto zaryzykowac dla takich inicjatyw, ale tutaj panowie wyjatkowo sie nie postarali. Nieskromnie pochwale Kusego: to juz ten blog jest zdecydowanie lepszy

    OdpowiedzUsuń