Witam Was moi mili!
Koniec tygodnia nie był dla mnie łaskawy zarówno pod względem czasowym jak i ochotowym (technicznie rzecz biorąc chyba nie ma takiego słowa ale tak właśnie było!!!) :-) I nic w temacie Hobby nie udało się zrobić ale dzisiaj jak widzicie nadrabiam zaległości! Jutro wyleję trochę goryczy na Prodos Games (Hipol wie o co chodzi) i pochwalę się moimi skonwertowanymi Marinsami, ale dzisiaj chciałbym zacząć - pewnie nie uda się skończyć ale... Uwaga... Wait for it!...
Na razie kampania to trochę duże słowo jak na to co mam przygotowane ale opracowuję sobie w głowie rys fabularny i jeżeli Wam się spodoba to pomyśli się o jakiś dodatkowych zasadach, żeby urozmaicić rozgrywkę. I tak - nie będąc tego świadomym - Juby Misiek i Majki w środę odbyli swoje pierwsze gry kampanijne dając mi sporo materiału do poniższego opowiadania :) (dzięki chłopaki)
But first. Dla niewtajemniczonych, trochę informacji i myśli technicznych co do środy. Otóż w środę spotkaliśmy się w cztery osoby w mojej piwniczce - było trochę ciasno :-) ale daliśmy radę. Misiek odbył swoją pierwszą grę. Starter na starter przeciwko Jubemu (Bractwo vs Cybertronik). Skończyło się zwycięstwem Cybertroniku przy niemałym udziale kostek - około 1/3 żołnierzy bractwa została powalona jedynkami. Trzeba też oddać, że Misiek zdał bardzo dużo testów pancerza i np. Attila nie była w stanie zabić ani jednego modelu, jednak te jedynki i tak rzucały się w oczy! Juby perfidnie wykorzystał swoje doświadczenie w grach bitewnych i wciągnął Miśka w wymianę ognia, co przy przewadze 2:1 w ilości strzałów na turę nie jest dobrym pomysłem... Misiek jako nowicjusz popełnił też kilka błędów. Pozwolę sobie zacytować moją wypowiedź do Miśka przed bitwą, kiedy tworzył rozpiskę: "Wykupuj te moce specjalne bractwa żeby wiedzieć z czego zapomniałeś skorzystać podczas bitwy" :-) No i widać było to nieogranie po stronie Miśka. Nie wykorzystał przewagi strzelającego warlorda, który samotnie (bez obstawy piechoty) zginął w budynku zabijając tylko (chyba) dwóch saszerów. Inkwizytor też w ogóle nie wpłynął na losy bitwy. Piechota bardzo chciała skorzystać z mocy światła i zniszczyć Attilę co -z moich doświadczeń- wcale nie jest takie proste. I dwa strzały nawet z AVV5 czy nawet 6 (nie mam pod ręką podręcznika) na turę to za mało żeby skutecznie zniszczyć Atillę. Wyszła też duża wada Judicatora - współczynnik M na poziomie 4. Walker jest bardzo fajny - nie powiem - ale jak na to czego się po nim oczekuje to trochę za wolny. Nie zrozumcie mnie źle - to bardzo fajna konstrukcja, z 4 akcjami można poświęcić trzy na pełny ruch i dodatkowo strzelić w biegu ale jednak to "tylko" 12 cali na turę. I końcówka bitwy to pościg Judicatora za uciekającą Attilą, która mimo 3 akcji porusza się 15 cali na turę! do tego Juby przytomnie zablokował dalsze postępy Judicatora poświęcając klona Diany i szarżując na walkera bractwa, żeby kupić turę dla Attilli na wycofanie się poza zasięg szarży Judicatora. Poświęcił to też za duże słowo bo okazało się, że Judicator bez wsparcia (kart i innych modeli) nie był w stanie przez dwie tury rozprawić się z klonem Diany! Ogólne wrażenia co do pozostałych jednostek - piechota bractwa: standardowa lekka piechota z pazurkiem w postaci mocy bractwa - trzeba poszukać skutecznej kombinacji. Podczas bitwy nie spełnili jednak podstawowej funkcji lekkiej piechoty i nie poświęcili się w imię ochrony warlorda! :-) Lord Inquisitor Majoris Hamilkar - występ bez echa, jednak widzę potencjał w tym panu. Z tym że miejsce tego warlorda jest bezpośrednio za plecami Judicatora w bliskim dystansie do przeciwnika i z obstawą piechoty bractwa! Inkwizytor - jako osobnemu squadowi mówimy mu - Nie! Ale jako lider squadu? Może. Wogóle to piechota bractwa zdecydowanie lepiej wygląda w opcji do walki wręcz - przynajmniej wtedy wyróżniają się czymś na tle innych oddziałów lekkiej piechoty! No i ogólnie bractwo widzi mi się jako agresywna siła dążąca do bezpośredniego starcia w walce wręcz a nie do czajenia się po osłonach i strzelaniu do przeciwnika.
Natomiast drugie starcie było zgoła odmienne! Majki moim zdaniem przeszedł samego siebie. Przeszedł też po Jubym ale o tym za chwilę. Rozgrywka na 666! ptsów (jak legion to legion!) I Majki wykorzystał każdy jeden z tych punkcików jak i doświadczenia z poprzednich gier ze mną. Na stole pojawiły się trzy Razydy, trzy oddziały Necromutantów, Necromutant warlord stworzony przy użyciu dodatku "Heroes of the solar system" wraz z obstawą z ożywionych legionistów. Moim zdaniem optymalna konfiguracja na tą ilość punktów. Zagrał przy tym bardzo agresywnie - dodatkowo warunki misji sprzyjały takiej grze (zwycięstwo osiągane było przez zajmowanie terenu) i praktycznie zamknął Jubego w jego własnej ćwiartce. Na samym początku gry wszystkie Razydy i Warlord postawiły sobie za cel zneutralizowanie Atilli i przy dużym udziale szczęścia zdołali powalić robota w DRUGIEJ! turze. Od tego momentu bitwa była ustawiona. Necromutanci skutecznie walczyli z szaserami i opancerzonymi saszerami. Evasaurus próbował zająć środek pola i zneutralizować przewagę, jednak było już za późno i huraganowy ogień Necromutantów wybił Cybertronikowi myśli o zwycięstwie. Naprawdę chylę czoła przed Majkim i muszę mocno przemyśleć swoją rozpiskę Capitolu bo spodziewam się, że w obecnym stanie starcie wyglądałoby bardzo podobnie! Juby mówił, że walka sprawiła mu dużą przyjemność pomimo przegranej, i że nie czuł, że któraś jednostka Legionu jest przesadzona (pamiętamy narzekania na rekiny Capitolu) :-)
UAAA.. rozpisałem się i właściwie post wyszedł jako taki mini battlereport a nie wstęp do kampanii. Ale co się odwlecze to nie uciecze i na razie tylko sneak peak na to nad czym pracuję a pełne opowiadanie pojawi się w najbliższym czasie.
Mgła poranka leniwie snuła się, w poszyciu dżungli. Grupa zwiadu Cybertroniku poruszała się w absolutnej ciszy. Spomiędzy gęstych zarośli zaczęły wyłaniać się niewyraźne ruiny budynków, prawdopodobnie opuszczonych jeszcze podczas pierwszej wojny korporacyjnej. Skaner wskazywał centrum zabudowań jako miejsce ostatniego kontaktu z grupą badawczą Beta. Dr. Diana rozejrzała się dookoła. Wszystko było na miejscu. Grupa zwiadowcza na przedzie przeczesywała pierwsze zabudowania, grupa druga w towarzystwie klona jej samej zabezpieczała perymetr. Exterminator Atilla mk.1 posłusznie stał obok niej. Jego systemy pracowały na minimalnej aktywności w celu oszczędzania energii, jednak Diana wiedziała że spokój giganta jest tylko pozorny. Wiedziała, że pasywne systemy cały czas lustrują okolicę, i że robot jest w stanie wejść do walki w ułamkach sekund. Na razie idzie Ok pomyślała. Transport śmigłowcowy zorganizowano błyskawicznie i bez niepotrzebnych trudności. Misja dostała bardzo wysoki priorytet a i jej skromna osoba znacząco poprawiła sytuację – nikt nie śmiał sprzeciwić się rozkazom dr Diany! Długo pracowała na tą pozycję i wiele musiała poświęcić żeby to osiągnąć… Mimowolnie jej wzrok skierował się w kierunku swojego klona dowodzącego oddziałem wsparcia. Dreszcz przebiegł po plecach dr Diany. Minęło wiele lat ale widok siebie samej krzątającej się wśród żołnierzy dalej przyprawiał ją o dreszcze. Najgorsze jest oglądanie własnych zwłok zmasakrowanych na polu bitwy. Do tego widoku pewnie nigdy się nie przyzwyczai…
Koniec tygodnia nie był dla mnie łaskawy zarówno pod względem czasowym jak i ochotowym (technicznie rzecz biorąc chyba nie ma takiego słowa ale tak właśnie było!!!) :-) I nic w temacie Hobby nie udało się zrobić ale dzisiaj jak widzicie nadrabiam zaległości! Jutro wyleję trochę goryczy na Prodos Games (Hipol wie o co chodzi) i pochwalę się moimi skonwertowanymi Marinsami, ale dzisiaj chciałbym zacząć - pewnie nie uda się skończyć ale... Uwaga... Wait for it!...
KAMPANIE DO WARZONA!!! TATATAM!
But first. Dla niewtajemniczonych, trochę informacji i myśli technicznych co do środy. Otóż w środę spotkaliśmy się w cztery osoby w mojej piwniczce - było trochę ciasno :-) ale daliśmy radę. Misiek odbył swoją pierwszą grę. Starter na starter przeciwko Jubemu (Bractwo vs Cybertronik). Skończyło się zwycięstwem Cybertroniku przy niemałym udziale kostek - około 1/3 żołnierzy bractwa została powalona jedynkami. Trzeba też oddać, że Misiek zdał bardzo dużo testów pancerza i np. Attila nie była w stanie zabić ani jednego modelu, jednak te jedynki i tak rzucały się w oczy! Juby perfidnie wykorzystał swoje doświadczenie w grach bitewnych i wciągnął Miśka w wymianę ognia, co przy przewadze 2:1 w ilości strzałów na turę nie jest dobrym pomysłem... Misiek jako nowicjusz popełnił też kilka błędów. Pozwolę sobie zacytować moją wypowiedź do Miśka przed bitwą, kiedy tworzył rozpiskę: "Wykupuj te moce specjalne bractwa żeby wiedzieć z czego zapomniałeś skorzystać podczas bitwy" :-) No i widać było to nieogranie po stronie Miśka. Nie wykorzystał przewagi strzelającego warlorda, który samotnie (bez obstawy piechoty) zginął w budynku zabijając tylko (chyba) dwóch saszerów. Inkwizytor też w ogóle nie wpłynął na losy bitwy. Piechota bardzo chciała skorzystać z mocy światła i zniszczyć Attilę co -z moich doświadczeń- wcale nie jest takie proste. I dwa strzały nawet z AVV5 czy nawet 6 (nie mam pod ręką podręcznika) na turę to za mało żeby skutecznie zniszczyć Atillę. Wyszła też duża wada Judicatora - współczynnik M na poziomie 4. Walker jest bardzo fajny - nie powiem - ale jak na to czego się po nim oczekuje to trochę za wolny. Nie zrozumcie mnie źle - to bardzo fajna konstrukcja, z 4 akcjami można poświęcić trzy na pełny ruch i dodatkowo strzelić w biegu ale jednak to "tylko" 12 cali na turę. I końcówka bitwy to pościg Judicatora za uciekającą Attilą, która mimo 3 akcji porusza się 15 cali na turę! do tego Juby przytomnie zablokował dalsze postępy Judicatora poświęcając klona Diany i szarżując na walkera bractwa, żeby kupić turę dla Attilli na wycofanie się poza zasięg szarży Judicatora. Poświęcił to też za duże słowo bo okazało się, że Judicator bez wsparcia (kart i innych modeli) nie był w stanie przez dwie tury rozprawić się z klonem Diany! Ogólne wrażenia co do pozostałych jednostek - piechota bractwa: standardowa lekka piechota z pazurkiem w postaci mocy bractwa - trzeba poszukać skutecznej kombinacji. Podczas bitwy nie spełnili jednak podstawowej funkcji lekkiej piechoty i nie poświęcili się w imię ochrony warlorda! :-) Lord Inquisitor Majoris Hamilkar - występ bez echa, jednak widzę potencjał w tym panu. Z tym że miejsce tego warlorda jest bezpośrednio za plecami Judicatora w bliskim dystansie do przeciwnika i z obstawą piechoty bractwa! Inkwizytor - jako osobnemu squadowi mówimy mu - Nie! Ale jako lider squadu? Może. Wogóle to piechota bractwa zdecydowanie lepiej wygląda w opcji do walki wręcz - przynajmniej wtedy wyróżniają się czymś na tle innych oddziałów lekkiej piechoty! No i ogólnie bractwo widzi mi się jako agresywna siła dążąca do bezpośredniego starcia w walce wręcz a nie do czajenia się po osłonach i strzelaniu do przeciwnika.
Natomiast drugie starcie było zgoła odmienne! Majki moim zdaniem przeszedł samego siebie. Przeszedł też po Jubym ale o tym za chwilę. Rozgrywka na 666! ptsów (jak legion to legion!) I Majki wykorzystał każdy jeden z tych punkcików jak i doświadczenia z poprzednich gier ze mną. Na stole pojawiły się trzy Razydy, trzy oddziały Necromutantów, Necromutant warlord stworzony przy użyciu dodatku "Heroes of the solar system" wraz z obstawą z ożywionych legionistów. Moim zdaniem optymalna konfiguracja na tą ilość punktów. Zagrał przy tym bardzo agresywnie - dodatkowo warunki misji sprzyjały takiej grze (zwycięstwo osiągane było przez zajmowanie terenu) i praktycznie zamknął Jubego w jego własnej ćwiartce. Na samym początku gry wszystkie Razydy i Warlord postawiły sobie za cel zneutralizowanie Atilli i przy dużym udziale szczęścia zdołali powalić robota w DRUGIEJ! turze. Od tego momentu bitwa była ustawiona. Necromutanci skutecznie walczyli z szaserami i opancerzonymi saszerami. Evasaurus próbował zająć środek pola i zneutralizować przewagę, jednak było już za późno i huraganowy ogień Necromutantów wybił Cybertronikowi myśli o zwycięstwie. Naprawdę chylę czoła przed Majkim i muszę mocno przemyśleć swoją rozpiskę Capitolu bo spodziewam się, że w obecnym stanie starcie wyglądałoby bardzo podobnie! Juby mówił, że walka sprawiła mu dużą przyjemność pomimo przegranej, i że nie czuł, że któraś jednostka Legionu jest przesadzona (pamiętamy narzekania na rekiny Capitolu) :-)
UAAA.. rozpisałem się i właściwie post wyszedł jako taki mini battlereport a nie wstęp do kampanii. Ale co się odwlecze to nie uciecze i na razie tylko sneak peak na to nad czym pracuję a pełne opowiadanie pojawi się w najbliższym czasie.
Mgła poranka leniwie snuła się, w poszyciu dżungli. Grupa zwiadu Cybertroniku poruszała się w absolutnej ciszy. Spomiędzy gęstych zarośli zaczęły wyłaniać się niewyraźne ruiny budynków, prawdopodobnie opuszczonych jeszcze podczas pierwszej wojny korporacyjnej. Skaner wskazywał centrum zabudowań jako miejsce ostatniego kontaktu z grupą badawczą Beta. Dr. Diana rozejrzała się dookoła. Wszystko było na miejscu. Grupa zwiadowcza na przedzie przeczesywała pierwsze zabudowania, grupa druga w towarzystwie klona jej samej zabezpieczała perymetr. Exterminator Atilla mk.1 posłusznie stał obok niej. Jego systemy pracowały na minimalnej aktywności w celu oszczędzania energii, jednak Diana wiedziała że spokój giganta jest tylko pozorny. Wiedziała, że pasywne systemy cały czas lustrują okolicę, i że robot jest w stanie wejść do walki w ułamkach sekund. Na razie idzie Ok pomyślała. Transport śmigłowcowy zorganizowano błyskawicznie i bez niepotrzebnych trudności. Misja dostała bardzo wysoki priorytet a i jej skromna osoba znacząco poprawiła sytuację – nikt nie śmiał sprzeciwić się rozkazom dr Diany! Długo pracowała na tą pozycję i wiele musiała poświęcić żeby to osiągnąć… Mimowolnie jej wzrok skierował się w kierunku swojego klona dowodzącego oddziałem wsparcia. Dreszcz przebiegł po plecach dr Diany. Minęło wiele lat ale widok siebie samej krzątającej się wśród żołnierzy dalej przyprawiał ją o dreszcze. Najgorsze jest oglądanie własnych zwłok zmasakrowanych na polu bitwy. Do tego widoku pewnie nigdy się nie przyzwyczai…
W jej uchu zaskrzeczał
komunikator.
-Zwiad1 melduje kontakt!
W jednym z budynków znaleźliśmy zmasakrowane zwłoki naszej grupy badawczej!
-Tu Zwiad2. W sąsiednim
budynku znalazłem zniszczone laboratorium. Rozpoczynam ekstrakcję danych.
Przewidywany czas do zakończenia operacji 2,5.
-Melduje się Zwiad 5!
Skaner wskazuje ruch 200m na północ od naszych pozycji!
Zwiad 5 nie czuł się dobrze. Od czasu lądowania czuł jakąś dziwną obecność wewnątrz swojej głowy. Dręczyły go złe przeczucia. A na dodatek jego cybernetyczna optyka zaczęła szwankować. Pojawiały się zakłócenia obrazu, przekłamania kolorów. Cholerna dżungla! -warknął do siebie Pewnie ta cholerna wilgoć dostała się gdzieś gdzie nie powinna...
Czekamy na dalej , bitwy były fajne !!! Misiek się trochę sfrustrował, ale mam nadzieje że nie zamknie się w sobie i dalej będzie chciał grać. Michał to był PEŁNY SZACUN to co zrobiłeś (Rozpiska i prowadzenie) chylę czoła. Następnym razem postaram ci się odpłacić.
OdpowiedzUsuńJuby
Z miskiem po prostu muszę zagrać ja albo Jacek :-). Wtedy poziom i ilość glupot na grę będzie wyrównany.
OdpowiedzUsuńMnie rowniez srodowa gra bardzo sie podobala, jednak musze tutaj tez sprawiedliwie pogratulowac Jubemu ze bardzo dobrze wykorzystywal tereny i prowadzil odzialy tak zeby zabezpieczaly sie wzajemnie. Ja po cichu czailem sie na jakas szarze co niestety mi sie nie udalo. Ale nadejdzie jeszcze moj czas.
OdpowiedzUsuńto może nastepny,razem Michale ze mną zagrasz, będę w następnym tygodniu... ze mną Ci szarże wyjdą;)
OdpowiedzUsuńSpoko jak najbardziej daj znac jak bedziesz w kraku
OdpowiedzUsuń