niedziela, 13 września 2015

Flames of War - boczny tor.



Heyka!



Na dzisiaj przygotowałem jedną z moich największych pomyłek(?) związanych z grami bitewnymi. I od razu spieszę z wyjaśnieniami bo zabrzmiało to groźnie. Otóż z samą grą jest wszystko OK. Powiem więcej Flames of War jest bardzo fajna, z ciekawymi rozwiązaniami, dokładnie przemyślana, przetestowana – to już 3 edycja, więc mieli okazję poprawić to i tamto. Gra w dalszym ciągu jest rozwijana, producent co rusz wypuszcza nowe modele. Co więcej, nie trzyma się kurczowo II wojny światowej. Bez problemu można pobawić się choćby w Wietnamie, lub poprowadzić atak przeciwko Izraelowi w wojnie sześciodniowej.  


 
Moja pomyłka wynika z ilości środków zainwestowanych w grę, w stosunku do ilości bitew rozegranych! I tu Flames of War wypada zdecydowanie najsłabiej, ze wszystkich posiadanych przeze mnie tytułów. Na palcach jednej ręki mogę policzyć potyczki rozegrane we Flamesy. A system do najtańszych nie należy! Wynika to pewnie z tego, że mój główny oponent – Hipolit niestety zdecydował się, opuścić piękne królewskie miasto Kraków i wyemigrować na wschód. Zostawiając mnie z trzema  czterema (w trakcie przeglądu wojsk wygrzebałem jeszcze Amerykanów) rozbudowanymi armiami. Z czego dwie nigdy nie posmakowały bitewnego pola. Pozdrawiam Hipolita, jak to czytasz to wiedz, że cię za to nienawidzę  :-) 

Na start Brytyjczycy. 


W założeniach robieni pod polską 1-wszą brygadę pancerną. Szwadron pancerny. W planach był jeszcze zakup trzech Stuartów. Ale przestaliśmy grać zanim zakup wszedł w życie... 

Kolejna armia to Amerykańscy spadochroniarze.


Właściwie znaleźli się u mnie przez przypadek. Nigdy nawet nie sklejeni do końca. W pudełku są jeszcze dwa pełne plutony piechoty. A te wraki po lewej to nigdy nie sklejona sekcja zwiadowcza dla niszczycieli czołgów, które miały wspierać spadochroniarzy.

Trzeci w kolejce są Niemcy.

 
Tu nawet wziąłem się za malowanie... Ale jak zwykle mi przeszło zanim skończyłem. Brakuje jeszcze tego i owego. Ale w momencie gdy miałem fazę na Flamesy rzeczy, które chciałem kupić były niedostępne.


Pancerniacy. 10 Pz IV, a w tyle duże koty wermachtu. Dwa tygrysy, dwie pantery i dwa tygrysy królewskie. Przed nimi pluton Stug-ów z zestawu startowego.


Piechota to grenadierzy z "Open fire" x2. Planowałem dokupić do nich jeszcze Half Trucki, żeby mieć opcję na Panzergrenadierów... Ale wyszło jak wyszło...


 Artyleria przeciwpancerna i zwiad. 

Na koniec Rosjanie. 


No tu to pojechałem z zakupami... A to co tu widać to jeszcze nie wszystko! Jeszcze gdzieś na złożenie czeka kilka czołgów, stado piechoty i Katiusze. Większość kupowałem używaną, i ta armia wymagałaby najwięcej miłości, żeby  doprowadzić ją do stanu Mint. Ale za to przytłacza ilością. Jak to u Rosjan - Quantity over Quality!


Ciężkie czołgi i niszczyciele czołgów. Większość ma poubijane błotniki - ogromna wada modeli żywicznych. Lufy do niszczycieli leżą sobie spokojnie w pudełeczku i czekają na lepsze czasy.


Zagony średnich czołgów. Dwadzieścia pięć T-34 zrobi wrażenie na każdym przeciwniku. Jakby tego było mało na prawo lend lease - osiem Shermanów jeden się gdzieś zapodział. Kilka lekkich czołgów, a na przedzie pluton SU 76.


Na drugim planie radziecki god of war. Artyleria, moździerze i obrona przeciwlotnicza. 


No i na koniec piechota. Na lewo oddziały szturmowe z pepeszami, na prawo rifle squady. Z przodu pluton karabinów przeciwpancernych i dowództwo. 

Uwagi końcowe. Pomimo, iż system jest ciągle rozbudowywany, to jednak w czasach kiedy kupowałem modele, był z nimi problem. Otóż rzeczy wychodzące jako nowości były dostępne od ręki, jednak dostanie jakiś starszych modeli graniczyło z cudem. Trzeba się było mocno naszukać. A nie było to proste, gdyż mało polskich sklepów zdecydowało się na prowadzenie sprzedaży do tego systemu. Teraz brak mi jakiejkolwiek motywacji, żeby Flamesom poświęcać choćby odrobinę uwagi, że o środkach nie wspomnę. A naprawdę wielka szkoda, gdyż gra naprawdę jest warta uwagi. Jeżeli ktoś z Was chciałby poczytać coś więcej o Flames of War, dajcie znać w komentarzach. Chętnie odświeżę i swoją pamięć, opisując jak się to je. Tyle w temacie…
Pozdrawiam.



PS Jeżeli jakimś przypadkiem trafiłeś na tą stronę, i czytasz te słowa, a posiadasz armię do Flames of War. I jeszcze mieszkasz w okolicach Krakowa. A miałbyś/miałabyś ochotę zagrać. To Nie wstydź się! Zostaw namiar w komentarzach. Na pewno się odezwę.   Kurde nawet jak nie masz armii to mam na tyle modeli, że swobodnie możemy powalczyć moimi!!! :-) D

4 komentarze:

  1. w sumie to nie wiem czy to koleżanka czy kolega bo wygląda co najmniej podejrzanie :-) ale są cycki i gra bitewna na jednym zdjęciu, a to się rzadko zdarza, więc korzystam z okazji.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tyle co na normalnego bitewniaka. Zależy od punktów i ogarnięcia przeciwników. około 2 godzinki...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nawiąż kontakt z ekipą ze Śląska, jest tam kilka aktywnych graczy. Ja z bratem mieszkam między Krakowem, a Katowicami, ale na razie z graniem u nas słabiutko. Zainwestowaliśmy sporo w FOW jako drugowojenny system "na lata", choć wywodzimy się z kręgów Warzone (brat aktualnie wszedł w WZR), więc prędzej czy później zaczniemy grać w FOW'a. Czym dysponujemy możesz sprawdzić na naszym blogu BROTHERS AT WAR. Pozdr.

    OdpowiedzUsuń