sobota, 7 listopada 2015

Starcie piwnych Tytanów - Chaos vs Orki



Heyka!





Ciężko z czasem ostatnio, a i jesienna chandra daje się we znaki. Ale na szczęście mam na takie stany lekarstwo! Solidna bitwa z moim drogim przyjacielem. Bitwy z Jubym zawsze cieszą się u mnie wysokim poważaniem. Wiec jak tylko usłyszałem propozycje zagrania, biegusiem udałem się do piwniczki…


Więc spotkaliśmy się w piwniczce po raz kolejny. Tym razem Juby wymyślił, że robimy wyrzynkę na niespotykaną dotąd skalę. 2000 ptsów na stronę. Jako, że czasu było sporo a i humor dopisywał zgodziłem się bez wahania!  Wybór misji też był prosty. Przy starciach z Jubym tylko KILL POINTY! Aż dziw, że Juby preferuje chałaśników w zgniłym zielonym a nie w krwistej czerwieni, która zdecydowanie bardziej pasowałaby do jego działań bojowych. Jak zwykle przy rozgrywkach z Jubym nie sililiśmy się na jakieś wyszukane, przekokszone rozpiski. Już dawno zauważyliśmy, że w WH40K najlepiej gra się dwoma średnimi armiami. W końcu to gra do piwa i precli!

 
Na start jak zwykle rozpiski. Armią Jubego dowodzi „Świniak” Demoniczny książę Chaosu ze znakiem Nurgla, skrzydłami, Czarną Macką i innymi cudami sprawiającymi, że „Świniak” wciąga przeciwników nosem a wydala jednym ze swych dziesięciu odbytów! Towarzyszy mu  czarownik Chaosu na motorze ze świtą oddanych (?) Chaos Spawnów. Oczywiście wszyscy ze znakiem Nurgla. To towarzystwo już nie raz, nie dwa, przetoczyło się przez moje linie, niczym sraczka przez jelito grube. I byli przy tym równie dewastujący! Nikt kto nie miał do czynienia z takim zestawem, nie spodziewa się nawet jak mogą być skuteczni. Juby regularnie korzysta z nich jako z  otwieracza do konserw Terminatorów, których uwielbiam wystawiać. Dodatkowo znany jest z tego, że na ilość ataków przez Spawny nigdy nie rzuca poniżej 5!


 Do oddziałów szturmowych dołączyli Weterani Chaosu, ze znaczkami Nurgla oczywiście, wyposażeni w cztery bronie specjalne. Ale zabijcie mnie a nie pamiętam teraz jakie to były wichajstry, ale dla potyczki nie miało to większego w sumie znaczenia. (Później zrozumiecie dlaczego)  Wydaje mi się, że mogły to być dwa miotacze ognia i dwie melty ale głowy nie dam. Weterani sprytnie ukryli się w „Porażce Jubego” - Land Raiderze Chaosu, który zwykle dojeżdża jedynie do pierwszej przeszkody terenowej i już na niej zostaje! Nawet pomimo dozer bladesów, które Chaos dalej może wykupywać. Juby za każdym razem daje Land Raiderowi „ostatnia szansę” po czym jednostka daje du..y. Może dlatego ja tak lubi, że to GÓWNIANA jednostka a on gra Nurglowcami – oni lubią śmierdzące rzeczy? Nie wiem, musicie jego o to zapytać. A jak już jesteśmy przy gównianych jednostkach, to mój przeciwnik postanowił zabawić się dwoma Hellbrutami. No coment. Do zestawu premium dołożył dwa oddziały kultystów, żeby tradycji posiadania dwóch oddziałów „Troops” stało się zadość.  Na koniec nieocenione wsparcie Chaosu – dwa zestawy Obliteratorów. Oczywiście przystrojeni znaczkami Nurgla. Juby już dawno się przekonał że zbyt wiele broni ma S8-9  żeby nie dodawać im tego dodatkowego punkcika wytrzymałości sprawiającego, że odporni są na instant kille z tego typu broni.  Miła kompaktowa gromadka, pięknie prezentująca się na stole (z pominięciem Hellbrutów, ale Juby zwykle z nich nie korzysta i po prostu nie ma tych modeli)


A po drugiej stronie przeciwieństwo kompaktowości. Prawie 100 modeli plus cztery pojazdy! No ale to ORKI! Lubimy jak jest nas dużo. A to w sumie i tak niewiele jak na 2000 pts. Stało się tak, gdyż postanowiłem zaszaleć (tak naprawdę to nie mam więcej modeli sklejonych a te co miałem to są porozrzucane po całej piwniczce :-p) więc postawiłem na Nobzów! A co jest lepsze od Nobza? Oczywiście Nobz na motorze!!! Wiec wystawiłem ich 13. :-) Na czele Biker Nobzow postawiłem Warbossa na motorze. Poszło na to około 750 ptsów! Ale co tam, będzie fun jak spanikują w pierwszej turze po ostrzale.


 Żeby dać przeciwnikowi jakiś równie ciekawy cel do strzelania i może odciągnąć trochę ognia od mojej „Prize Unit”, wystawiłem 15 Lootas. I tu małe combo. Lootasi z reguły padają dość szybko, gdyż nie są zbyt odporni na ostrzał. Strata 25% nie jest trudna do zrobienia, a z Ld na poziomie 7 zazwyczaj uciekają dość szybko. Ale dołączając do nich Warbossa w Mega Armour z Lucky Stick (najlepsza rzecz jaka przydarzyła się orkom od czasu wynalezienia Power Clawów) robimy z nich nawet użyteczną jednostkę. Po pierwsze mamy tanka z przodu, który wsysa cały ogień z AP3 i większym na 2+ z przerzutem. Po drugie jak walą z czegoś mocniejszego to przerzucamy to na zwykłych Lootasów na 2+, ale takiego ostrzału z reguły nie ma dużo. Po trzecie mamy zwiększony Ld. I po czwarte ale na pewno nie ostatnie Mega Armour  daje całej jednostce zasadę SLOW AND PURPOSEFUL!!! Tak właśnie, Lootasi chodzą sobie bezkarnie i strzelają na pełnym BS w towarzystwie takiego kolegi. Lodzio miodzio. Juby nienawidzi tej jednostki jak mydła i na pewno nie omieszka oddać do niej kilku kontrolnych strzałów. Reszta armii to mięsko. Dwa duże oddziały po 20 orków dowodzone przez Nobza z Power Clawem i Bosspolem. Do tego oddział Nobzów. Wszyscy strategicznie umieszczeni w Battlewagonach z reinforced ram.  Mały zwinny oddział 12 Boyzów w Trucku. I oddział Grotów - bo tak! Są bezużyteczni ale lubię ich i zwykle wystawiam co najmniej jeden oddział – zresztą tym razem się bardzo przydali, ale o tym później…


Wystawienie jak na zdjęciu powyżej - przy tej ilości modeli ciężko o jakieś finezyjne podejście do wystawienia. Po prostu brakuje miejsca na stole. Battlewagony osłaniają nawzajem swoje wrażliwe burty, na środku Lootasi. Bikerzy na lewo. Juby postanowił nie rozdzielać sił. Skupił całą swoją armię w jednym miejscu, żeby orki miały problem z jednoczesnym uderzeniem. 


A w rogu imponująca sterta Orków czekających tylko, kiedy będzie można wyskoczyć z pojazdów na wroga.


I małe wyjaśnienie do czego potrzebni mi są Groci. Otóż jak się ma małego synka, warto mieć jakąś jednostkę, która dostanie jakieś „niezwykle ważne” zadanie – w tym wypadku zniszczenie kultystów Chaosu czających się po drugiej stronie stołu – i oddelegowanie brzdąca do właśnie tego, jakże ważnego zadania!


A, że młody sprytny jest, to najpierw zażądał transportu dla „oddziałów specjalnej troski”.


 Potem objechał kultystów na drugą stronę do wujka Jubego i zaatakował ich od tyłu! Po zniszczeniu całego oddziału wroga z poczuciem spełnionej misji oddelegował się do mieszkania, żeby pomęczyć trochę matkę… :-) A my w spokoju mogliśmy wrócić do przerwanej potyczki.

Pierwsza tura. 


Orki z typową dla siebie przebiegłością i podstępną taktyką po prostu ruszyły wszystko do przodu, strzelając jak najgłośniej jak się da, mniej więcej w kierunku wroga. Głośność jest priorytetowa, celność niekoniecznie, ale i tak First blood dla mnie! Po tym jak oddział kultystów – ten drugi, pierwszy walczy przecież z Grotami – nadział się na ogień z dwóch Battlewagonów nie było czego zbierać. Shoota Boyzi w pojeździe open top nawet trafiając na „szóstkach” dają radę, tylko potrzebne jest wiaderko do rzucania kostkami. 20 x 2 x 2 daje nam razem 80 kostek. Trafiając na 6+ i tak daje statystycznie lekko ponad 13 trafień! ;-) reszta ostrzału niezbyt skuteczna, a to rykoszety od pancerza Hellbrutów a to zdane savey Obliteratorów.


A tu dowód, że WH40K to gra najlepsza do piwa… tylko precli brakuje – poprawimy się następnym razem!
  
 
Juby stwierdził, że też nie jest dupa i z typowo Khornowskim zapałem…. zaraz przecież on gra Nurglowcami… no cóż Orkom to nie przeszkadzało! W każdym razie rzucił się do przodu. Muszę jednak przyznać, że wahał się mocno czy zagrać w ten sposób. Ale w końcu doszedł chyba do wniosku, że lepiej wroga zaatakować na swoich warunkach niż czekać na szarże wybierane przez przeciwnika. Dodatkowo każdy eksplodujący Battlewagon to 20 dodatkowych ataków z siłą 4 na orki w środku. A to czasem w zupełności wystarczy, żeby złamać ich morale. Więc Juby wybrał opcje ATTACK!!! Obliteratorzy i Hellbruty skupiły się na moich pokazowych jednostkach. W ruch poszły Plasmy i Lascanony. Gdy opadł dym okazało się, że ponad połowa Bikernobzów leżała martwa, a i Lootasi oberwali dość mocno! „Porażka Jubego” tym razem przeszła sama siebie i wjechała bezproblemowo na dość strome wzniesienie, nie unieruchamiając się przy tym. Ze środka wysypali się Weterani Marines Chaosu szykując swoje śmiercionośne zabawki. I jak poprzedni ostrzał był śmiercionośno skuteczny tak weterani dali ciała. Niestety melty nie spełniły pokładanych w nich nadziei, i Battlewagon stał nadal niewzruszony.  Za to morale Bikernobzów pomimo obecności Warbossa nie wytrzymało tej nawały ognia i motory zaczęły się wycofywać…


    
 Juby stwierdził, że jeżeli powiedziało się „A” a na dodatek Nobzi uciekają to trzeba powiedzieć „SZARŻA” i Świniak zaatakował jeden z Battlewagonów, Weterani rzucili się na drugi. Nie był to jednak dzień Świniaka, biedak potknął się po drodze i pomimo całej swojej furii nie był w stanie przebić pancerza pojazdu! :-P Weteranom poszło lepiej i udało im się otworzyć pierwszego Batllewagona. Niestety dla nich, tym razem Nobzi ze środka zdali swój test morale i byli gotowi odwdzięczyć się niemilcom w następnej turze. (na zdjęciu oddział stoi na stole czekając na zniszczenie swojego transportu –  a powinni być jeszcze w środku) 

Tura Druga. 


Pozostałe Battlewagony wrzuciły wsteczny bieg. Zrobiły BIP… BIP… BIP… BIP…! Robiąc miejsce dla wkładki ze środka. Warboss w Mega Armourze porzucił swoich przyjaciół Lootasów, i przyłączył się do nowej balangi! „Polujemy na Świniaka!” – rzucił wesoło do Boyzów. Ostrzał był morderczy ale zrobił jak zwykle więcej huku niż efektu i Świniak już szykował się do walki wręcz. Lootasi pozostawieni sami sobie zaszaleli, niszcząc jednego z Hellbrutów.

 
Po drugiej stronie wraku Nobzi urządzali swoją imprezkę. Na którą zaprosili jeszcze kolegów z Trucka. No i oczywiście gości honorowych – Weteranów Chaosu. 


A i nie zapominajmy, że pomimo złorzeczeń Jubego, Biker Nobzom udało się jednak zebrać do dalszej walki. 


Mina Jubego gdy powiedziałem mu iloma atakami będę atakował Świniaka – bezcenna! :-)

 
Świniak ciasno otoczony zielona falą. Jednak zanim zdążyłem cokolwiek zrobić, Świniak rzucił swoje wyzwanie w kierunku wodza Orków. A ja idąc z duchem pradawnych orkowych obyczajów wyzwanie przyjąłem! ….Nobzem z jednego z oddziałów.  Nie możesz być głupim Orkiem żeby zostać Warbossem a przyjmowanie tego wyzwania to byłaby czysta głupota.

Starcie z Nobzem było krótkie i mocno jednostronne… Jednak wyzwanie odbyło się, Świniak zabił bohatera wrogiej armii, Juby niezwłocznie rzucił w tabeli Chaosu licząc na dobry wynik…
Jednak, jak pisałem wcześniej, nie był to dzień Świniaka.


I zanim zdążyłem rzucić choćby jedną kostką Świniak zaczął niekontrolowanie miotać się po okolicy i w miejscu potężnego demonicznego księcia pozostał tylko strzęp dawnej chwały w postaci Chaos Spawna!  Orki, nieco zawiedzione zaistniałą sytuacją, wdeptały pozostałości Świniaka głęboko w ziemię!


Nobzi na swojej imprezie bawili się równie dobrze!



Mieli nawet swój własny pojedynek miedzy liderami. Tu pominęliśmy rzucanie w jakiś głupich tabelach i Nobz po prostu wprasował lidera Marines Chaosu w ziemię swoim Power Clawem
  
A teraz quiz dla uważnych czytających: Znajdź brakujący element na drugim z obrazków.


Początek tury Jubego.



Koniec tury Jubego.

Zauważyliście czego brakuje? Tak właśnie - jakiś cholernych 40stu Orków! Tyle właśnie Juby był w stanie załatwić w jednej turze. Zawsze wiedziałem, że morale nie są najmocniejszą stroną orków, ale trzy kolejne nie zdane testy morale z rzędu, to już lekka przesada. Najpierw ostrzelał Warbossa powodując 25% strat w jego oddziale, potem przerzucił się na drugi chcąc wreszcie zaszarżować Spawnami, które czaiły się przez całą bitwę w ruinach w środku pola. Jednak jego plan spalił na panewce gdy kolejno jeden po drugim spanikowane oddziały zaczęły uciekać. Juby chciał ratować sytuacje i uchronić mojego Warbossa od totalnej kompromitacji szarżując na niego Hellbrutem i pozwalając zdać kolejny test morale na pozostanie w walce. Jednak i ten test oblałem i po „dzielnym” Warbossie pozostało tylko wspomnienie!

 
Za to po drugiej stronie Nobzi  uporali się wreszcie z Weteranami. I byli gotowi do dalszej akcji.

Tura trzecia.
Biorąc pod uwagę straty po obu stronach aż trudno uwierzyć, że to dopiero trzecia tura… A jednak.


I tu wpadłem na iście Orkowski pomysł. Skoro mam jeszcze Battlewagony ale nie mam już orków to trzeba szarżować Battlewagonami. Przecież to takie oczywiste, że tez wcześniej na to nie wpadłem. TANK SHOCK na Hellbruta! Poszło lepiej niż się spodziewałem i resztki piekielnej maszyny Battlewagony wzięły między koła. Nobzi na motorach powrócili w wielkim stylu.


I Warboss z ekipą dobrali się wreszcie do Chaos Spawnów. Wywiązała się ciężka walka. Powiem Wam, że wcale nie było różowo. Te cholerstwa mają 6T i 3W więc wcale niełatwo je powalić, a sama ilość ataków jaką sobą reprezentują dają się mocno we znaki. Biker Nobzi utknęli.




Z drugiej strony Nobzi zapukali do „Porażki Jubego”. I nie zgadniecie co zrobili. Tak właśnie -UNIERUCHOMILI maszynkę! :-)



W swojej turze Juby eksplodował jeden z Battlewagonów, i uszkodził drugiego. Biker Nobzi wyrwali się z walki z Spawnami zabijając ostatniego z nich. A Nobzi dalej bezskutecznie pukali do wnętrza Land Raidera.
Tura czwarta:

 
Przejdźmy od razu do walki. Biker Nobzi zaszarżowali na oddział Obliteratorów. A Nobzi po raz kolejny na Land Raidera.


Nobzom udało się zniszczyć wreszcie cholerną „Porażkę Jubego” – kurde Land Raidery potrafią być okrutnie odporne czasami. Biker Nobzi wygrali starcie, jednak pozwolili uciec dwóm ocalałym Obliteratorom.


Co natychmiast zemściło się na nich! Po stracie kolejnych 25% oddziału, już chyba tradycyjnie nie zdałem testu morale! I Biker Nobzi po raz kolejny zaczęli uciekać…
Tura Piąta:


Nobzi postanowili pokazać swoim zmotoryzowanym kolegom, jak powinno się załatwiać sprawy z Obliteratorami. Wyskoczyli zza wraku Land Raidera i zniszczyli bliższy oddział Chaosu.
Nie wyszło im to jednak na zdrowie, bo w turze Jubego… Zgadnijcie co? Dostali po tyłkach, podwinęli ogony i zaczęli uciekać!    


Tura szósta – ostatnia.



Resztki Lootasów załadowały się do battlewagona, żeby uchronić się przed…


Mens of the match! Pozostałości Armii Chaosu! Nieliczne a jednak zwycięskie. Kill pointy zdecydowanie po stronie Jubego. Jedyną szansą na zwycięstwo było dla mnie wyeliminowanie armii Chaosu do ostatniego modelu - stąd na koniec te desperackie ataki. Jednak ta sztuka mi się nie udała. Najbardziej zawiodło morale. Gdyby któraś z jednostek była Fearless może sprawy potoczyły się inaczej. Może czas poszukać modelu Mad Docka?
Dzieki za dotrwanie do końca tego dość w sumie długiego raportu i do zobaczenia następnym razem.
Pozdro. 


3 komentarze:

  1. Opisałeś to w kolorze błota wymieszanego z gównem małego dziecko które zjadło szpinak. COŚ PIĘKNEGO.
    Bitwa była sycąca. Dodam że "Świnka" wywinął ten numer nie po raz pierwszy, a parę bitew wcześniej zrobił to samo z Failbadonem w jednej bitwie :).
    Pozdro Juby

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyżby światełko na końcu tunelu? A może stare gry w nowej (Sigmarowej) odsłonie? :D
    http://www.belloflostsouls.net/2015/11/specialist-games-returns-gw-confirms.html

    ~Misiek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wątpię - to raczej paniczny rzut by wyciągnać z uniwersum kolejne centy.

      Usuń