Heyka
To znowu Ja. Tęskniliście? Niestety końcówka roku to dla mnie zaliczanie całego semestru na
studiach. Więc czasu na hobby brak. Ale uczelnia już poszerzyła moje horyzonty. Nigdy wcześniej nie przypuszczałem
że na początku weekendu powiem „chciałbym żeby już był
poniedziałek”. J A także, że kiedykolwiek powiem: „Ok teraz czas sobie odpocząć
trochę na fizyce”… No cóż takie czasy, ale jak się na starość
zachciało zdobywać wiedzę, to mam za swoje. A jeszcze na dodatek
moje dwudziestoletnie autko stwierdziło, że już pora udać się
autostradą w stronę zachodzącego słońca do krainy wiecznych łowów
(na lawecie). I resztki wolnego czasu poświęciłem na poszukiwania
„nowego” autka (bez powodzenia).
Ale na ten rok już wystarczy! Czas na odrobinę czasu dla siebie
samego! Zaczynam ostro! Z przyjemnością informuję Was moi mili, że
po pół roku wreszcie udało się rozdziewiczyć BOLT ACTION!!!! Udało
się nam z Michorem ustalić wspólny termin. I to na 9 rano w
poniedziałek. J I już koło godziny 10 przystąpiliśmy do akcji. Jako, że miała być
to nie tyle bitwa co starcie treningowe, rozłożyliśmy się na małym
stole u mnie w salonie. I w sumie na dobre to wyszło bo gra była
intensywna i mniej było czajenia a więcej strzelania.
W rolach głównych wystąpili Niemieccy Fallschirmjägerzy wspomagani przez PZ IV, oraz radzieckie hordy
Armii Czerwonej.
Michor wystawił dwa małe oddziały spadochroniarzy po 6 ludzi z
jedną MP-40 i dwoma FG42. A w jednym z oddziałów czaił się jeszcze
MG42 w przenośnej wersji. Do tego, dwuosobowy oddział dowódczy,
MG42 w wersji z trójnogiem, średni moździerz z obserwatorem. No i
oczywiście PZ IV. Wszyscy wojacy Michora to weterani niejednej
kampanii. W 1941 roku przerzuceni na front wschodni.
Po stronie sowieckiej dowodził Pierwszy Lejtnant Siergiej Kozakov
weteran bitwy pod Iwanówką. Pod jego dowództwo trafiły dwa oddziały
szturmowców Gwardyjskich w całości wyposażonych w PPSze, odział
niedoświadczonych chłopów z Uralu, pluton karabinów
przeciwpancernych (trzy zespoły) oraz zespół snajperski. Na czas
wykonania misji do jego dyspozycji pozostawał także T34/85 z bardzo
doświadczoną załogą, odznaczoną „Złotą Gwiazdą” Bohaterów Związku
Radzieckiego pod dowództwem Sierżanta Makarova .
Okazało się, że na górskiej przełęczy pod ogniem artylerii została
zniszczona Radziecka kolumna transportowa. A w jednym z samochodów
znalazł się łącznik, z rozkazami dla całego odcinka frontu!
Niemiecki wywiad przejął tą informację od złapanych kierowców
ciężarówek i wysłał swoich najlepszych ludzi w rejonie aby zdobyli
te dokumenty. W międzyczasie Lejtnant Kozakov dostał rozkaz jak
najszybszego odzyskania utraconych dokumentów!
Misja TOP SECRET, bo właśnie w nią graliśmy, zmusza obu graczy do
jak najszybszego dostania się do środka stołu, gdzie znajdują się
„dokumenty” (objective). A następnie do odtransportowania
rzeczonych „dokumentów” przez własną krawędź stołu. Nie ma strony
atakującej i broniącej się, a wszystkie oddziały zaczynają grę w
rezerwach.
No i zaczęliśmy. Michor w pierwszej kolejności wprowadził PZ IV
zajmując pozycję na środku stołu. I tu podzielę się z Wami moimi
odczuciami co do samej mechaniki, a konkretnie do systemu losowania
kostek, i wydawania rozkazów. WOW. Naprawdę! To zupełnie coś innego
niż moja tura – twoja tura jak w WH40K. Nawet Warzone ze swoim: mój
oddział – twój oddział wygląda przy tej grze schematycznie. Tu
naprawdę wszystko się może zdarzyć. I tak pierwsza tura to same
szare kości Michora. Właściwie czerwoną kostkę wyciągnął dopiero
Michor gdy w wiadereczku została już tylko jedna szara kostka!
Dodaje to grze dużo dynamizmu, ale zarazem szczęście odgrywa nawet
większą rolę niż zwykle. Na pierwszy rzut oka to rozwiązanie bardzo
fajne, ale muszę jeszcze trochę pograć, żeby w pełni się do tego
ustosunkować. Wracamy do bitwy. Jak napisałem przed chwilą Michor
ustawił już właściwie wszystkie swoje modele na pozycjach zanim
pierwsze oddziały armii czerwonej pojawiły się na placu boju.
Moździerz ustawił się za górką po prawej. MG42 ubezpieczał
podejście z lewej strony. A środkowe wzgórze zajęte zostało przez
oddział Fallschirmjägerów. Drugi oddział, wraz z dowódcą armii
postanowił pozostać w rezerwach. Jednak to właśnie dzięki temu, że Michor nie miał do kogo strzelać,
pierwsza salwa tej bitwy należała do mnie!
T34/85 wyjechał na pozycję i otworzył ogień do MG43 czającego się
na końcu przełęczy. Salwa oczywiście poszła górą gdyż okazało się,
że w tej grze trafienie na ciut większe odległości graniczy z
cudem. Czołg strzelający do piechoty trafia na 3+. Chyba że
wcześniej się poruszył (+1) cel jest na dalekim zasięgu (+1) a
piechota kryje się w skalnych załomach (+2). I nagle okazuje się,
żeby trafić potrzebujesz 7+ na kości sześciennej… O dziwo da się to
zrobić. Wystarczy wyrzucić 6 i potem na tej samej kości jeszcze raz
6. Tym razem się nie udało. Reszta Rosjan na pełnej prędkości
wyskoczyła do przodu. Oczywiście poza jednym oddziałem gwardzistów,
którzy wraz z teamem snajperów kończyli jeszcze wódkę w obozie…
Druga tura była już bardziej wyrównana pod względem losowania
kostek i poruszaliśmy się w miarę na zmianę. W sumie to do końca
drugiej tury nie wydarzyło się nic ciekawego. Kilka oddziałów
strzelało na dalekich zasięgach, obserwator moździerza pojawił się
na stole, MG42 ostrzelany po raz drugi przez radziecki czołg
postanowił wycofać się bardziej na środek stołu. Ale Sowieci byli
coraz bliżej.
Trzecia tura przyniosła dramatyczny zwrot akcji. Bohaterska załoga
T34/85 postanowiła zaangażować się w wymianę ognia z PZ IV.
Podjechała na pozycję. Padła komenda „Przeciwpancernym ładuj!”. I
precyzyjnym strzałem zniszczyła niemiecką maszynę. Zasłużyli na
kolejny medal, i wzmiankę w gazetce dywizyjnej! Oraz na dodatkowy
przydział tytoniu. Gdy tylko przełęcz wypełniła się gryzącym dymem ze spalonego
czołgu, Lejtnant Kozakv zobaczył swoja szansę. Krzyknął - DO
BOJU!!! URAAA!!! I wszystkie jednostki sowieckie rzuciły się z
okrzykiem do przodu.
Widząc falę rosyjskiej piechoty, Niemcy rozpaczliwie zaczęli się
bronić! Przemówiły MG42, moździerz zaczął wstrzeliwać się w pozycję
Rosjan, jednak sowiecki walec nabrał już rozpędu. Kozakov rozkazał
niedoświadczonej piechocie zająć się dokumentami a sam poprowadził
bohaterską szarżę środkiem przełęczy wprost na pozycje niemieckie.
Wraz z oddziałem gwardii strzelając ze wszystkiego co mieli, wbili się w sam środek pozycji
niemieckich. Oddział gwardii zaszarżował Fallschirmjägerów.
Spadochroniarze zaskoczeni takim wściekłym natarciem ulegli pod
huraganowym ostrzałem z PPSzy. Gwardziści nie zatrzymując się
pobiegli dalej, wprost na pozycję MG42. W międzyczasie Michor
musiał nieustannie ostrzeliwać pozycję strzelców z Uralu by
przygwożdżając ich ogniem uniemożliwić im wycofanie się z
dokumentami!
W kolejnej turze gwardziści przekonali się, że szarżowanie wprost
na pozycję przygotowanej obsługi MG42 nie jest najlepszym pomysłem,
i po zaciekłej walce wszyscy zostali zabici. MG42 następnie
ostrzelał Kozakova. Jedynie dzięki bohaterskiemu poświęceniu swoich
adiutantów Kozakov pozostał przy życiu. Niestety dla Niemców w tej
turze do walki włączyła się lewa flanka i świeży oddział gwardii,
zajął miejsce swoich poległych towarzyszy, szarżując na resztki
drugiego oddziału Fallschirmjägerów, zabijając ich na miejscu.
Nauczeni straszliwym przykładem swoich towarzyszy, gwardziści
wybiegli poza kąt ostrzału karabinu maszynowego, przygotowując się
do szarży w następnej turze. W międzyczasie czołg zajął pozycje na
środku stołu. Dowódca czołgu otwarł właz, wychylił się na zewnątrz…
Nie było już do kogo strzelać. Obsługa porzuciła moździerz ratując
się ucieczką, strzelec MG42 został brutalnie powalony kolbą PPSzy i
właśnie pozostali gwardziści wiązali go, żeby „uczcić” poległych
towarzyszy, „zabawiając” się z nim w obozie. Kozakov lekko kulejąc
na lewą nogę zbliżył się do czołgu. Czołg zawył głośniej by po
sekundzie ucichnąć. Załoga wyłączyła silnik. Dowódca czołgu
zeskoczył z wierzy na drogę. Sierżant Makarov rozejrzał się
dookoła. Udało się wam towarzyszu lejtnancie. Tamten uśmiechnął się
i wyciągną rękę łapiąc dowódcę czołgu w objęcia. Wycałował go w oba
policzki. – To Wasz strzał umożliwił nam natarcie! Gdyby nie Wy to
my nie oni leżelibyśmy teraz na tej ziemi!
Ok czas na podsumowania. Kilka ciekawych wniosków na początek.
Strzelanie się na średnich i dużych zasięgach z weteranami to jakiś
kosmos! Nie dość, że ciężko ich trafić to jeszcze giną tylko na 5+.
Ale za to wykorzystując przewagę liczebną, ci sami weterani nie
bardzo dają sobie radę ze zmasowanymi natarciami fala za falą.
Ciekawe, że czołgi w tej grze, są stworzone tak, jakby służyły
tylko do walki ze sobą nawzajem… Mój T34/85 po zniszczeniu
niemieckiego PZ IV fartownym pierwszym strzałem właściwie nie
wpłynął już na resztę gry… Nie wiem, może to tylko takie wrażenie.
Zobaczymy po większej ilości gier. MG42 to morderca. Kropka.
Właściwie większość strat zadał mi właśnie ten oddział. To samo
moździerz. Jak już Michorowi udało się wstrzelić w moją pozycję,
jednostka została przygwożdżona ogniem i obrywała raz za razem
tracąc coraz więcej ludzi, i nie mogła wyrwać się spod ostrzału!
Kolejna uwaga – szarże są mordercze! Zawsze jeden z oddziałów
ginie! Tu nie ma potyczek trwających 5 tur jak w 40K. Mieliśmy
jeden remis i zasady mówią, że remisy rozstrzyga się,
przeprowadzając kolejną turę walki. I tak aż do skutku. Zaczynam
się powoli obawiać Japończyków. Wydawało mi się, że Amerykanie mogą
dysponować wystarczającą siłą ognia, żeby skutecznie powstrzymywać
Kitajców. Po tej bitwie nie mam już takiego przekonania.
Na dzisiaj tyle. Mam nadzieje utrzymać w najbliższym czasie
częstotliwość przynajmniej jednego artykułu na tydzień, ale nic nie
obiecuję. Zresztą i tak blog żyje dłużej niż się spodziewałem! W
każdym razie do zobaczenia.
Pozdrawiam.
ładny opis, z chęcią bym oglądnął z bliska bitwę
OdpowiedzUsuńJuby
Po mojej stronie, kosztowo wyszło jeszcze taniej. Pomimo, że miałem dużą przewagę liczebną to za całość z kostkami zapłaciłem około 235 zł. Różnica wynika z tego, że ja miałem plastiki a Michor metale. Ale mimo wszystko jak na bitewniaka to jest "po taniości"
OdpowiedzUsuń