czwartek, 1 września 2022

Battletech Alpha Strike - pierwsze koty za płoty - Raport bitewny

 Cześć i czołem

 

Trochę nie po kolei.

Bo zazwyczaj najpierw opisywałem grę a potem wrzucałem raport. Ale tym razem zaczynam od raportu.

A jeżeli pojawi się choć jeden komentarz z prośbą o opis gry, to wtedy przybliżę wszystko co wiem na ten temat w kolejnym wpisie. A teraz bez dodatkowych wstępów:





Przygotowanie, teren i lance
 

Syreny zawyły z samego rana! Na wschodzie w kłębach kurzu poderwanego przez lądujący desantowiec przebijały się pierwsze promienie wschodzącego słońca. Na ich tle pojawiły się cztery sylwetki potężnych maszyn bojowych wroga. Pierwsza lanca, która dotarła do tego spokojnego miasta podczas tej wojny.



Na jej czele dumnie kroczył Battlemaster. Prawdziwa bestia uzbrojona i opancerzona po zęby. Jego potężne działo molekularne połyskiwało złowieszczo. Obok kroczył równie groźnie wyglądający Thunderbolt. Ciężki laser i wyrzutnia rakiet dalekiego zasięgu poruszały się na boki szukając potencjalnych celów.  



Korzystając z osłony wzniesień znajdujących się dookoła miasta mechy powoli zajmowały swoje pozycje, szykując się do bezpośredniego szturmu na obrońców. Dwa lekkie mechy - Locust Commando sprawdzały teren przed kroczącymi powoli kolosami.


    - Locust Raport! – ciszę w eterze przerwała komenda lidera lancy.

    - Panie, miasto wygląda na opuszczone. – zameldował pilot Locusta - Nie wykrywam żadnych systemów obronnych. Chyba się nas spodziewali i wszyscy albo się ewakuowali albo siedzą w bunkrach od miastem.

    - Tak… Wygląda na to, że mają tam jakiś podziemny system bunkrów, a w centrum miasta widać wejście. – pilot Commando włączył się do rozmowy przekazując obraz z czujników -  Na końcu tej szerokiej alei.

    - Zaraz! – w głosie pilota Locusta słychać było ekscytację zbliżającą się bitwą - Mam ruch po drugiej stronie miasta! Wysyłam UAV! Wygląda na to, że jednak mają obrońców.



- Wykrywam wrogie mechy… ArcherMarauderValkiria, i coś małego nie mogę złapać czystego odczytu. Porusza się dość szybko i chowa między budynkami.

    - Mam go – odezwał się bardziej doświadczony pilot Commando - to Stinger.

    - Wygląda na to, że spokojnie damy im radę – w głosie pilota Thunderbolta słychać było jedynie chłód i pewność siebie.

    - Wkraczamy do akcji! – potwierdził lider lancy.



Tura 1

Pierwszy do miasta wkroczył Battlemaster. Zajął pozycję na końcu ulicy i skanował przestrzeń przed sobą. Po lewej stronie z hukiem silników skokowych Valkiria wylądowała na szczycie wieżowca skąd miała doskonałe pole widzenia na całą okolicę.



Na jej spotkanie ruszyło Commando. Schowany za budynkiem przed ogniem większych mechów Pilot Commando postanowił wymienić się ogniem z Valkirią. Do boju ruszył Marauder zajmując pozycje między lasem a budynkami stojącymi wzdłuż ulicy.



Thunderbolt ruszył mu naprzeciw. Nie dbając o osłonę wysunął się na czoło natarcia kierując swoją broń w stronę Maraudera.  Archer korzystając z osłony budynków ukrył się przed wzrokiem Thunderbolta i wycelował rakiety w Battlemastera. Locust ruszył z pełną prędkością. Lider lancy atakującej rozkazał skoncentrować pełny ogień na Marauderze i Locust zajął dogodną pozycje aby wykonać ten rozkaz.



 Stinger ruszył aby wspomóc Valkirię w walce z Commando i wylądował w parku w centrum miasta. Rakiety i lasery zaczęły latać w powietrzu między mechami.



Battlemaster celnym, krytycznym strzałem trafił Maraudera w silink. Skoncentrowany ogień Valkiri i Stingera pozbawiły Commado całości pancerza oraz połowy jego uzbrojenia. Battlemaster też dostał sporo ognia ale pancerz trzymał się twardo. Marauder w ostatniej chwili zmienił cel ostrzału i pozbawił pancerza zbyt narwanego Locusta, który za bardzo zbliżył się do niego.


Tura 2

    - MAM GO! DOSTAŁ! PROSTO W SILNIK! Do wszystkich mechów lancy Alpha!

Pełne natarcie! Skoncentrować pełny ogień na Marauderze!

Rozkaz w głośniku brzmiał jak wyrok. Pilot Commando zacisnął zęby na swojej wardze. Po trafieniach Valkirii i Stingera jego mech ledwo trzymał się kupy.

Alarmy ostrzegawcze wyły z pełną mocą, a ze zerwanych wiązek kabli pod sufitem sypały się iskry.

Wiedział, że przez tego niedoświadczonego bufona, którego przydzielili na dowódcę lancy jedynie ze względu na pochodzenie będą same problemy.

Ale nie podejrzewał że zginie już w pierwszej potyczce!

Wiedział, że powinien się wycofać… Ale wtedy jego honor będzie splamiony! Rozkaz nie pozostawiał złudzeń. Z wargi popłynęła krew a z kącika oka łza…

    - Potwierdzam rozkaz. -  Powiedział cicho do komunikatora. - Do ataku... 



Commando ruszyło do przodu zajmując pozycję na środku ulicy wzdłuż której toczyła się walka. Marauder szybkim marszem wycofywał się za budynek. Thunderbolt podjął pościg. Valkiria próbował odciągnąć ogień od Maraudera wskakując na centralną pozycję na szczycie centrum handlowego. Battlemaster był tuż za Thunderboltem.



Stinger korzystając z natarcia obu ciężkich mechów wskoczył im na plecy. Locust zgodnie z rozkazem podążył za Marauderem wyprzedzając go i zajmując pozycje na jego plecach, Archer wycofał się do tyłu otwierając pułapkę na szarżujące ciężkie mechy napastników. Po raz kolejny wiązki laserów przecięły powietrze. Podekscytowani wizją łatwej zdobyczy atakujący piloci chybiali raz za razem.



Obrońcy trzymając zimną krew i walcząc na swoim terenie wykorzystali to bezlitośnie. Kolejne salwy rakiet Archera i Valkirii trafiały w Battlemastera. Już ponad połowa jego pancerza była zniszczona. Marauder zakończył życie pilota Commando pełną salwą.   

 

Tura 3

 

    - Do Ataku! Nacierać! Naprzód! - Lider lancy atakującej był w amoku.

Pilot Thunderbolta nerwowo rozglądał się na boki. Goniąc za nieuchwytnym Marauderem zostali wciągnięci do centrum miasta i otoczeni ze wszystkich stron przez lekkie mechy wroga.

Pancerze na razie trzymały ale co się stanie gdy zaczną zawodzić.

Na domiar złego pozornie uszkodzony Marauder z bezpośredniej odległości wykonał egzekucję na biednym Commando, którego dowódca poświęcił bez mrugnięcia okiem. .

Wyglądało to naprawdę niekorzystnie.

    -  Ale teraz nie mogę z tym nic zrobić. - pomyślał pilot Thunderbolta - Jeżeli powiedziało się A trzeba powiedzieć B

Wygląda na to że jedyna droga żeby wyjść z tej potyczki życiem to naprzód.



Marauder przegrzany z powodu uszkodzonego silnika i celowego zwiększenia siły ognia, żeby dobić Commando wycofał się za budynek. Niestety dla atakujących ścigające go mechy były za wolne żeby podjąć pościg. Thunderbolt podążył za nim trzymając presję.



Archer zajął pozycję pod osłoną drzew rosnących na skraju miasta. A Locust ślepo podążając za rozkazami dowódcy trzymał celownik na plecach Maraudera. Pozwoliło to lekkim mechom obrońcy wziąć Locusta w krzyżowy ogień. Battelmaster sfrustrowany, że miedzy nim a jego ofiarą znajduje się budek zaczął się na niego wspinać, przenosząc ogień na Archera.





Locust nie wytrzymał ostrzału dwóch lekkich mechów i eksplodował spektakularnie w kłębach białego dymu.

Marauder wstrzymał ogień, desperacko chłodząc przegrzanego do granic możliwości mecha. Archer pod ogniem dwóch ciężkich mechów lancy atakującej zachwiał się i spudłował swoje strzały. Ale jego pancerz trzymał się dzielnie.  


Tura 4

Czerwona mgła szału przesłoniła widok dowódcy lancy Alpha. A właściwie dowódcy tego co z niej jeszcze zostało. Widział eksplozję Commando. To że Locust eksplodował słyszał jedynie w głośniku. Urwany głos tego szczeniaka, który skakał przy nim jak mały piesek. To nie był prawdziwy Mechawojownik! Widać zasłużył na śmierć.  

Kolejne trafienia w mecha jego ojca, najcenniejszej rzeczy jaka posiadał jego ród, sprawiły że systemy wyłączały się jeden po drugim. Ale nie może teraz się zatrzymać! Musi przeć naprzód! Nieustępliwie! Do końca!

Wyjąc z wściekłości wspinał się na szczyt budynku, żeby wreszcie dopaść znienawidzonego już Maraudera.

Przecież trafił go! Prosto w silnik. Pierwszym strzałem. Powinien przegrzany i uszkodzony lec przed jego stopami.

Stanął na szczycie budynku spodziewając się przed sobą swojej ofiary błagającej go o życie.

Spojrzał w dół…

Nie było tam nikogo.

Stał na szczycie budynku jak głupiec. Kolejne eksplozje rakiet otaczały go ze wszystkich stron.

W głośniku słyszał głos jedynego ocalałego pilota jego lancy.

    - Wycofujemy się Panie! Będę cię osłaniał!



Battlemaster wspiął się na szczyt budynku, licząc że będzie miał kogoś w swojej linii widzenia. Jednak Marauder był już schłodzony i gotowy do akcji. Wraz z Archerem udało im wyjść się spod ostrzału Battlemastera.



A lekkie mechy obrońcy wykorzystały ten moment aby ostrzelać plecy atakującego Battlemastera. Thunderbolt próbował jeszcze ratować sytuację ale wyglądało na to, że wszystko było stracone.


Tura 5 i 6

 

    - To nie może się tak skończyć! Odmawiam bycia pokonanym!

Lider lancy obrócił swojego mecha i nacisną spust. Nie wydarzyło się nic. Większość jego uzbrojenia została już zniszczona.

    - Nie nie NIE! -  krzyczał raz za razem – Rozerwę cię gołymi rękami!  

Ruszył w dół budynku. Każdy pokonany metr wydawał się milą. Każda mijająca sekunda – godziną.

Wyłączył komunikator. Ten głupiec w Thunderbolcie tylko go ograniczał. Teraz był już tylko on i jego znienawidzony przeciwnik.



Już prawie go ma. Już jest na wyciągnięcie ręki.

    - Dopadnę cię i wyrwę cię z tego przeklętego kokpitu! – to była jego ostatnia myśl gdy salwa rakiet z Archera spenetrowała osłonę reaktora i Battlemaster zniknął w potężnej eksplozji...



    - Poddaję się! - Krzyknął pilot Thunderbolta przełączając się na pasmo ogólne i wyłączając systemy uzbrojenia swojego mecha  – Nie będę ginął za tego głupca i jego popieprzoną rodzinę!  



I tak się to skończyło. To była moja pierwsza rozgrywka z Miśkiem. Takie wprowadzenie do systemu, bo zarówno on jak i ja jesteśmy całkowitymi świerzynkami. Jeżeli się podobało i chcecie więcej dajcie znać w komentarzach. A jeżeli jesteście z Krakowa i chcielibyście zagrać to też zapraszam do współpracy.

I jeszcze jedno wyjaśnienie dla weteranów. D12 na stole wynikają z house rules dotyczących randomizacji obrażeń.

Zasady z których korzystaliśmy są doskonale wyjaśnione w tym filmiku:




 

 

Jeszcze raz pozdrawiam i do zobaczenia na planszy.



Dawno mnie nie było!

 Dawno mnie nie było!

Ale nie – nie jest to powrót do pisania bloga.

A na pewno nie w tym formacie w jakim kiedyś planowałem go prowadzić.

Tym razem to będzie raczej rodzaj pamiętniczka wyłącznie dla mnie.

Więc jeżeli to czytasz - to natychmiast przestań! I skontaktuj się z lokalnym punktem segregacji odpadów komunalnych! 😉

Żarcik! Oczywiście, że chcę żeby czytali to inni ludzie. Inaczej nie publikowałbym tego w ogólnie dostępnym Internecie.

Więc czytajcie, komentujcie, piszcie do mnie i umawiajcie się ze mną na granie! Może wspólnie stworzymy ciekawy kontent. Zapraszam!

 

Na pewno nie ma co oczekiwać regularnych wpisów – próba trzymania tempa i częstych wpisów zabiła mi całą radość z pisania i przestałem robić bloga już poprzednie dwa razy.  

Ale jestem z powrotem i jeżeli przydarzy się tak przyjemna gra jak w dniu wczorajszym – dzięki Misiek! – to na pewno będę starał się coś wrzucać.

A w międzyczasie jak mnie nie było podziało się – sporo!

Po pierwsze:

Druk 3D.  Od zeszłego roku zostałem regularnym drukarzem. I powiem Wam, że drukowanie to hobby samo w sobie.

Ale to temat na zupełnie inny wpis… 😉

Po drugie:

Wyszedłem z piwnicy! I Niestety nie jest to związane ze zmianą zamieszkania.

A zmiana wynika z palety gier w jakie obecnie grywam.

I to chyba jest po trzecie:

Właściwie całkowicie porzuciłem gry które wymagają stołu 6x4 i tysiąca figurek i logo GW na rzecz małych skirmiszów i innych gier tematycznych.

Co na pewno będziecie mieli okazję zobaczyć w najbliższym czasie.

To na koniec tego wpisu kilka (kilkanaście?) randomowyc zdjęć z okresu w którym blog był martwy niczym dusza polityka 😉

Zapraszam do dalszego czytania i pozdrawiam Was serdecznie!