wtorek, 16 grudnia 2014

Heyka


To znowu Ja. Tęskniliście?  Niestety końcówka roku to dla mnie zaliczanie całego semestru na studiach. Więc czasu na hobby brak. Ale uczelnia  już poszerzyła moje horyzonty. Nigdy wcześniej nie przypuszczałem że na początku weekendu powiem „chciałbym żeby już był poniedziałek”. J A także, że kiedykolwiek powiem: „Ok teraz czas sobie odpocząć trochę na fizyce”… No cóż takie czasy, ale jak się na starość zachciało zdobywać wiedzę, to mam za swoje. A jeszcze na dodatek moje dwudziestoletnie autko stwierdziło, że już pora udać się autostradą w stronę zachodzącego słońca do krainy wiecznych łowów (na lawecie). I resztki wolnego czasu poświęciłem na poszukiwania „nowego” autka (bez powodzenia).
 Ale na ten rok już wystarczy! Czas na odrobinę czasu dla siebie samego! Zaczynam ostro! Z przyjemnością informuję Was moi mili, że po pół roku wreszcie udało się rozdziewiczyć BOLT ACTION!!!! Udało się nam z Michorem ustalić wspólny termin. I to na 9 rano w poniedziałek. J I już koło godziny 10 przystąpiliśmy do akcji. Jako, że miała być to nie tyle bitwa co starcie treningowe, rozłożyliśmy się na małym stole u mnie w salonie. I w sumie na dobre to wyszło bo gra była intensywna i mniej było czajenia a więcej strzelania.
W rolach głównych wystąpili Niemieccy Fallschirmjägerzy wspomagani przez PZ IV, oraz radzieckie hordy Armii Czerwonej.
  
Michor wystawił dwa małe oddziały spadochroniarzy po 6 ludzi z jedną MP-40 i dwoma FG42. A w jednym z oddziałów czaił się jeszcze MG42 w przenośnej wersji. Do tego, dwuosobowy oddział dowódczy, MG42 w wersji z trójnogiem, średni moździerz z obserwatorem. No i oczywiście PZ IV. Wszyscy wojacy Michora to weterani niejednej kampanii. W 1941 roku przerzuceni na front wschodni.

Po stronie sowieckiej dowodził Pierwszy Lejtnant Siergiej Kozakov weteran bitwy pod Iwanówką. Pod jego dowództwo trafiły dwa oddziały szturmowców Gwardyjskich w całości wyposażonych w PPSze, odział niedoświadczonych chłopów z Uralu, pluton karabinów przeciwpancernych (trzy zespoły) oraz zespół snajperski. Na czas wykonania misji do jego dyspozycji pozostawał także T34/85 z bardzo doświadczoną załogą, odznaczoną „Złotą Gwiazdą” Bohaterów Związku Radzieckiego pod dowództwem Sierżanta Makarova .

Okazało się, że na górskiej przełęczy pod ogniem artylerii została zniszczona Radziecka kolumna transportowa. A w jednym z samochodów znalazł się łącznik, z rozkazami dla całego odcinka frontu! Niemiecki wywiad przejął tą informację od złapanych kierowców ciężarówek i wysłał swoich najlepszych ludzi w rejonie aby zdobyli te dokumenty. W międzyczasie Lejtnant Kozakov dostał rozkaz jak najszybszego odzyskania utraconych dokumentów!

Misja TOP SECRET, bo właśnie w nią graliśmy, zmusza obu graczy do jak najszybszego dostania się do środka stołu, gdzie znajdują się „dokumenty” (objective). A następnie do odtransportowania rzeczonych „dokumentów” przez własną krawędź stołu. Nie ma strony atakującej i broniącej się, a wszystkie oddziały zaczynają grę w rezerwach.

No i zaczęliśmy. Michor w pierwszej kolejności wprowadził PZ IV zajmując pozycję na środku stołu. I tu podzielę się z Wami moimi odczuciami co do samej mechaniki, a konkretnie do systemu losowania kostek, i wydawania rozkazów. WOW. Naprawdę! To zupełnie coś innego niż moja tura – twoja tura jak w WH40K. Nawet Warzone ze swoim: mój oddział – twój oddział wygląda przy tej grze schematycznie. Tu naprawdę wszystko się może zdarzyć. I tak pierwsza tura to same szare kości Michora. Właściwie czerwoną kostkę wyciągnął dopiero Michor gdy w wiadereczku została już tylko jedna szara kostka! Dodaje to grze dużo dynamizmu, ale zarazem szczęście odgrywa nawet większą rolę niż zwykle. Na pierwszy rzut oka to rozwiązanie bardzo fajne, ale muszę jeszcze trochę pograć, żeby w pełni się do tego ustosunkować. Wracamy do bitwy. Jak napisałem przed chwilą Michor ustawił już właściwie wszystkie swoje modele na pozycjach zanim pierwsze oddziały armii czerwonej pojawiły się na placu boju. Moździerz ustawił się za górką po prawej. MG42 ubezpieczał podejście z lewej strony. A środkowe wzgórze zajęte zostało przez oddział Fallschirmjägerów. Drugi oddział, wraz z dowódcą armii postanowił pozostać w rezerwach.  Jednak to właśnie dzięki temu, że Michor nie miał do kogo strzelać, pierwsza salwa tej bitwy należała do mnie!

T34/85 wyjechał na pozycję i otworzył ogień do MG43 czającego się na końcu przełęczy. Salwa oczywiście poszła górą gdyż okazało się, że w tej grze trafienie na ciut większe odległości graniczy z cudem. Czołg strzelający do piechoty trafia na 3+. Chyba że wcześniej się poruszył (+1) cel jest na dalekim zasięgu (+1) a piechota kryje się w skalnych załomach (+2). I nagle okazuje się, żeby trafić potrzebujesz 7+ na kości sześciennej… O dziwo da się to zrobić. Wystarczy wyrzucić 6 i potem na tej samej kości jeszcze raz 6. Tym razem się nie udało. Reszta Rosjan na pełnej prędkości wyskoczyła do przodu. Oczywiście poza jednym oddziałem gwardzistów, którzy wraz z teamem snajperów kończyli jeszcze wódkę w obozie…

Druga tura była już bardziej wyrównana pod względem losowania kostek i poruszaliśmy się w miarę na zmianę. W sumie to do końca drugiej tury nie wydarzyło się nic ciekawego. Kilka oddziałów strzelało na dalekich zasięgach, obserwator moździerza pojawił się na stole, MG42 ostrzelany po raz drugi przez radziecki czołg postanowił wycofać się bardziej na środek stołu. Ale Sowieci byli coraz bliżej.

Trzecia tura przyniosła dramatyczny zwrot akcji. Bohaterska załoga T34/85 postanowiła zaangażować się w wymianę ognia z PZ IV. Podjechała na pozycję. Padła komenda „Przeciwpancernym ładuj!”. I precyzyjnym strzałem zniszczyła niemiecką maszynę. Zasłużyli na kolejny medal, i wzmiankę w gazetce dywizyjnej! Oraz na dodatkowy przydział tytoniu.  Gdy tylko przełęcz wypełniła się gryzącym dymem ze spalonego czołgu, Lejtnant Kozakv zobaczył swoja szansę. Krzyknął - DO BOJU!!! URAAA!!! I wszystkie jednostki sowieckie rzuciły się z okrzykiem do przodu.

Widząc falę rosyjskiej piechoty, Niemcy rozpaczliwie zaczęli się bronić! Przemówiły MG42, moździerz zaczął wstrzeliwać się w pozycję Rosjan, jednak sowiecki walec nabrał już rozpędu. Kozakov rozkazał niedoświadczonej piechocie zająć się dokumentami a sam poprowadził bohaterską szarżę środkiem przełęczy wprost na pozycje niemieckie. 

Wraz z oddziałem gwardii strzelając  ze wszystkiego co mieli, wbili się w sam środek pozycji niemieckich. Oddział gwardii zaszarżował Fallschirmjägerów. Spadochroniarze zaskoczeni takim wściekłym natarciem ulegli pod huraganowym ostrzałem z PPSzy. Gwardziści nie zatrzymując się pobiegli dalej, wprost na pozycję MG42. W międzyczasie Michor musiał nieustannie ostrzeliwać pozycję strzelców z Uralu by przygwożdżając ich ogniem uniemożliwić im wycofanie się z dokumentami!

W kolejnej turze gwardziści przekonali się, że szarżowanie wprost na pozycję przygotowanej obsługi MG42 nie jest najlepszym pomysłem, i po zaciekłej walce wszyscy zostali zabici. MG42 następnie ostrzelał Kozakova. Jedynie dzięki bohaterskiemu poświęceniu swoich adiutantów Kozakov pozostał przy życiu. Niestety dla Niemców w tej turze do walki włączyła się lewa flanka i świeży oddział gwardii, zajął miejsce swoich poległych towarzyszy, szarżując na resztki drugiego oddziału Fallschirmjägerów, zabijając ich na miejscu. 

Nauczeni straszliwym przykładem swoich towarzyszy, gwardziści wybiegli poza kąt ostrzału karabinu maszynowego, przygotowując się do szarży w następnej turze. W międzyczasie czołg zajął pozycje na środku stołu. Dowódca czołgu otwarł właz, wychylił się na zewnątrz… Nie było już do kogo strzelać. Obsługa porzuciła moździerz ratując się ucieczką, strzelec MG42 został brutalnie powalony kolbą PPSzy i właśnie pozostali gwardziści wiązali go, żeby „uczcić” poległych towarzyszy, „zabawiając” się z nim w obozie. Kozakov lekko kulejąc na lewą nogę zbliżył się do czołgu. Czołg zawył głośniej by po sekundzie ucichnąć. Załoga wyłączyła silnik. Dowódca czołgu zeskoczył z wierzy na drogę. Sierżant Makarov rozejrzał się dookoła. Udało się wam towarzyszu lejtnancie. Tamten uśmiechnął się i wyciągną rękę łapiąc dowódcę czołgu w objęcia. Wycałował go w oba policzki. – To Wasz strzał umożliwił nam natarcie! Gdyby nie Wy to my nie oni leżelibyśmy teraz na tej ziemi!


Ok czas na podsumowania. Kilka ciekawych wniosków na początek. Strzelanie się na średnich i dużych zasięgach z weteranami to jakiś kosmos! Nie dość, że ciężko ich trafić to jeszcze giną tylko na 5+. Ale za to wykorzystując przewagę liczebną, ci sami weterani nie bardzo dają sobie radę ze zmasowanymi natarciami fala za falą. Ciekawe, że czołgi w tej grze, są stworzone tak, jakby służyły tylko do walki ze sobą nawzajem… Mój T34/85 po zniszczeniu niemieckiego PZ IV fartownym pierwszym strzałem właściwie nie wpłynął już na resztę gry… Nie wiem, może to tylko takie wrażenie. Zobaczymy po większej ilości gier. MG42 to morderca. Kropka. Właściwie większość strat zadał mi właśnie ten oddział. To samo moździerz. Jak już Michorowi udało się wstrzelić w moją pozycję, jednostka została przygwożdżona ogniem i obrywała raz za razem tracąc coraz więcej ludzi, i nie mogła wyrwać się spod ostrzału! Kolejna uwaga – szarże są mordercze! Zawsze jeden z oddziałów ginie! Tu nie ma potyczek trwających 5 tur jak w 40K. Mieliśmy jeden remis i zasady mówią, że remisy rozstrzyga się, przeprowadzając kolejną turę walki. I tak aż do skutku. Zaczynam się powoli obawiać Japończyków. Wydawało mi się, że Amerykanie mogą dysponować wystarczającą siłą ognia, żeby skutecznie powstrzymywać Kitajców. Po tej bitwie nie mam już takiego przekonania.    
Na dzisiaj tyle. Mam nadzieje utrzymać w najbliższym czasie częstotliwość przynajmniej jednego artykułu na tydzień, ale nic nie obiecuję. Zresztą i tak blog żyje dłużej niż się spodziewałem! W każdym razie do zobaczenia.
Pozdrawiam.    

5 komentarzy:

  1. ładny opis, z chęcią bym oglądnął z bliska bitwę
    Juby

    OdpowiedzUsuń
  2. To może ja coś napiszę.
    Gra się fajnie i zasady są naprawdę bardzo proste.
    Losowanie kostek może i wprowadza pewną niepewność czy Twój czołg zdąży przeładować ale mi to odpowiada.
    Przecież jest rozkaz zasadzki więc dobrze ustawiony oddział może przerwać w każdej chwili przeciwnikowi a nawet jeśli w pierwszym losowaniu nie dostaniesz kostki to z każdym pociągnięciem z wiadra masz większą szanse.
    Co do samego systemu pin markerów to właściwie chyba oddaje charakter walki bo nie ważne ilu ludzi zabijesz ważne ilu jest zdolnych do działania a oddział pod ogniem moździerzy zachowywał się tak jak w rzeczywistości, siedzimy w okopie i modlimy aby nie oberwać.
    Co do czołgów to nie zapominajmy że grałeś ruskimi a tu rzeczywiście mógł się nie przydać ale w przeciwną stronę to ty masz duże oddziały które o wiele łatwiej trafić (ciężej zmieścić za osłoną).
    Postanowione Niemcy wchodzę na max 1000 pkt (teraz było po jakieś 750 na stronę) plus japońce na razie na 500 pkt. Generalnie na więcej ni 1000 pkt to chyba nie ma co się porywać.
    już mi doszedł Panzerschreck, snajperzy i miotacze ognia muszę tylko odebrać :-)
    Ja 11 stycznia wylatuje i chyba nie uda się zagrać do tego czasu bo w święta ciężko ale jak wrócę to musimy do piwnicy zejść i zagrać już na wymiarowym stole.

    OdpowiedzUsuń
  3. I jeszcze jedno po mojej stronie znajdowały się dwa pudełka w sumie 240 PLN plus kostki za 40 PLN czyli jakaś 350 złotych można spokojnie zamknąć armie na 1000 pkt z akcesoriami więc wg mnie taniość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po mojej stronie, kosztowo wyszło jeszcze taniej. Pomimo, że miałem dużą przewagę liczebną to za całość z kostkami zapłaciłem około 235 zł. Różnica wynika z tego, że ja miałem plastiki a Michor metale. Ale mimo wszystko jak na bitewniaka to jest "po taniości"

      Usuń
  4. http://www.fantasyflightgames.com/edge_news.asp?eidn=5274 tak z innej beczki must have

    OdpowiedzUsuń